poniedziałek, 26 marca 2012

Chapter one

- Godność? - kobieta po czterdziestce zadawała mi pytania kluczowo trzymając się wytycznych.
- Daphne, Daphne Collingwood - odparłam obojętnie.
- Proszę - powiedziała sucho głębokim i zachrypniętym głosem wręczając mi białą kartkę. Wodziłam wzrokiem po moim nowym planie lekcji, z którego wywnioskowałam, że za piętnaście minut ma zacząć się lekcja fizyki. Drwiąco zaśmiałam się pod nosem przypominając sobie moją dotychczasową frekwencję na tych zajęciach, po czym w ciszy opuściłam sekretariat. Idąc korytarzem mojej nowej szkoły wyciągnęłam zapalniczkę i jednego papierosa z prawej kieszeni mojej ramoneski - zawsze je tam trzymałam - i nie zważając na oczy kamer, zapaliłam. Wyszłam z budynku rozkoszując się zapachem spalin samochodowych. Niewielu może uraczyć ten "smród". Mi samej przypadł do gustu, dopiero wtedy, gdy zabrakło Gabriela. Szukając dobrego miejsca, by odpocząć, udałam się na dziedziniec. Zsunęłam się po krwistoczerwonym murze, zamknęłam oczy i przygryzłam dolną wargę czując ucisk w czaszce. Bóle pojawiały się coraz częściej, zwłaszcza w ostatnim czasie. Powód? Brudne myśli, wspomnienia... Wzięłam głęboki wdech starając się wyciszyć i uspokoić, jednak przeszkodził mi odgłos stłumionej muzyki, który stawał się coraz gwałtowniejszy. Delikatnie otworzyłam powieki, by umocnić się w przekonaniu, że nikt nie spróbował naruszyć mojej prywatności. Najwidoczniej na nic zdały się poszukiwania odosobnionego miejsca, bo nawet tutaj musiało się znaleźć jakieś towarzystwo. Chociaż nie powiem - przystojny mulat, który przysiadł się niedaleko mnie, zrobił na mnie piorunujące pierwsze wrażenie.
- Nowa? - zapytał z nonszalanckim uśmiechem po tym, jak wymieniliśmy się spojrzeniami.
- To aż tak rzuca się w oczy? - zaciągnęłam się dymem papierosowym.
- Dobre miejsce, prawda? - chłopak zbył moje pytanie.
- Dobre miejsce na co? - zmarszczyłam delikatnie brwi.
- Na ucieczkę - brunet głęboko westchnął.
- Przed czym? - zapytałam krótko.
- Przed światem - jego odpowiedź była równie dosadna, co moje pytanie. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Chłopak nagle wstał i wyciągnął rękę w moją stronę - Masz ochotę na spacer? - nie wiedzieć czemu, zgodziłam się. Wyszliśmy poza szkolne mury. Wędrowaliśmy powoli parkowymi alejkami ciesząc się spokojem.
- Czego słuchasz? - zapytałam słysząc bardzo cichą, ale znaną mi melodię w jego słuchawkach.
- Shelter - delikatnie uśmiechnęłam się na dźwięk tego słowa. Była to jedna z moich ulubionych piosenek. Dawno jej nie słuchałam. - Są takie kawałki, które dają siłę. Umacniają cię w przekonaniu, że będzie dobrze, że musi być - mulat przymrużył delikatnie oczy.
- A jeśli wiesz, że nie będzie? - nerwowo przełknęłam gulę, która stanęła mi na gardle po słowach bruneta.
- Ludzie lubią wszystko utrudniać. Jeśli człowiek za wszelką cenę chce, żeby było okej i ma tę cholerną nadzieję na lepsze jutro, to zawsze musi być. Pytanie raczej brzmi: "Czy chcemy , żeby było dobrze?".
- Pieprzony optymizm - wydukałam. Gdzieś tam, w sercu, byłam pod wrażeniem postawy chłopaka. Już wiele razy słyszałam, że roztaczam wokół siebie "aurę niechęci". Nieczęsto zdarza się ktoś, kto potrafi ze mną rozmawiać.
- Czemu taka jesteś? - chłopak nagle stanął, odwóciłam się w jego stronę.
- Jestem jaka? - zapytałam niepewnie wodząc językiem po dziąsłach
- Inna - spojrzałam się mu w oczy. W jednej chwili po policzkach popłynęły mi łzy. W jego tęczówkach dostrzegłam coś tak bardzo znajomego, delikatnie rozwarłam usta chcąc coś powiedzieć, jednak nie potrafiłam. - Jestem Zayn Malik, miło mi - powiedział ocierając łzy napływające mi do oczu.
- Daphne, mi również - delikatnie uśmiechnęłam się w jego stronę.

3 komentarze:

  1. Świetnie ;*

    Zapraszam do siebie i mam nadzieję , że dodasz mnie do obserwowanych ;) http://wiesz-nie-ma-zasad.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie , fajnie . Czekam , aż się rozkręci . :DD

    Natalie xx

    OdpowiedzUsuń