http://www.youtube.com/watch?v=Ahha3Cqe_fk ♥
- Wszystko jasne? - zapytał Zayn upewniając się, czy dane przez niego wskazówki nie są mi obce.
- Tak, wszystko jasne. Jutro, godzina czternasta pod moim domem - powtórzyłam dokładnie wytyczne chłopaka.
- Mogę na ciebie liczyć? - upewnił się Malik.
- Tak - położyłam na to słowo szczególny nacisk z nadzieją, że za chwilę znowu nie powtórzy tego samego pytania.
Ociężałym krokiem szliśmy do szkoły. Mój wzrok powędrował na zegarek, wskazówki stanęły na ósmej osiemnaście.
- Swoją drogą... I tak już jesteśmy spóźnieni - wymruczałam pod nosem.
- To może dzisiaj sobie darujemy? - muszę przyznać, że pomysł mulata od razu mi się spodobał.
- Mówiłam ci już, jak bardzo cię lubię? - uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Właściwie to nie... - powiedział robiąc minę "zbitego pieska". Mimo, że nigdy to na mnie nie działało, jego wykonanie było całkiem przekonywujące. Aktorzyna się znalazł...
- W takim razie niedoczekanie twoje - wytknęłam mu język, po czym oboje się zaśmialiśmy.
- Na co masz ochotę? - zapytał unosząc jedną brew ku górze. Uwielbiałam gdy robił tę minę, wyglądał wtedy bardzo seksownie.
- Może dobry film i pizza u mnie? - zasugerowałam mój jedyny sposób na spędzanie wolnego czasu. No, bynajmniej jedyny odkąd przeprowadziłam się do Londynu...
- Dziewczyno... Czy ty nie znasz innych form rozrywek? Zamierzasz spędzić cały dzień opychając się pizzą? Błagam... - skrzywił się na samą myśl o lenistwie w tak słoneczną pogodę.
- W takim razie, co proponujesz? - zapytałam wybijając sobie z głowy wylegiwanie się na kanapie.
- Zobaczysz - mulat ściągnął ze swojego nadgarstka przesączoną perfumami, czerwoną bandamkę, po czym założył mi ją na oczy tak, abym nie była w stanie niczego zobaczyć.
- No to są chyba jakieś jaja - wypaliłam na poczekaniu.
- Ciii - syknął chłopak dając mi do zrozumienia, że mam się uciszyć, a następnie objął mnie w pasie. Wtuliłam się w niego jednocześnie zaciągając się zapachem jego niebieskiej bejsbolówki. Muszę przyznać, że spodobało mi się to.
Droga bardzo mi się dłużyła, co było chyba spowodowane chęcią zobaczenia miejsca, w które zabiera mnie brunet.
- Daleko jeszcze? - powtarzarzałam w nieskończoność naśladując tym samym Osła, z mojego ulubionego filmu dzieciństwa.
- Jeszcze trochę - wiedziałam, że Zayn powoli traci cierpliwość, jednak mimo wszystko starał się zachować stoicki spokój.
Nagle pod stopami poczułam szelest ściółki, a spacer zaczął umilać śpiew ptaków, co mogło świadczyć tylko o jednym - zaszliśmy do lasu.
Rozmawialiśmy o naszych planach na przyszłość, o muzyce, filmach i książkach. Okazało się, że mam z chłopakiem wiele wspólnego. Czas momentalnie przyspieszył, nawet nie zauważyłam kiedy znowu zrobiło się gwarno.
- Gotowa? - Malik stanął za mną rozwiązując skropulatny węzeł.
- Jasne - odparłam.
- Jeszcze moment... Cholera... - mulat starał się delikatnie wyplątać moje włosy z supła.
- Wesołe miasteczko? - zapytałam roześmiana widząc przed sobą gigantyczny plac, na którym znajdowało się mnóstwo przeróżnych atrakcji.
- No chodź - uśmiechnięty chłopak pociągnął mnie za rękę zajmując kolejkę w kasie. - Dwa dwugodzinne bilety poproszę - wyciągnął z grubego portwela pieniądze.
- Przecież ja nie mam ci tego jak zwrócić... - wyszeptałam zawstydzona przypominając sobie o moich ostatnich oszczędnościach jakie poszły na "wymarzoną kieckę z wystawy", w której i tak poszły już szwy.
- Nie ma sprawy, jestem ci coś winien za tę przysługę - Zayn puścił do mnie oczko. - Ale musisz mi coś obiecać - złapał mnie za podbródek, unosząc go do góry. Moje serce zaczęło bić szybciej, a nogi nagle zwiotczały. Patrzyliśmy sobie w oczy nie czując żadnego upływu czasu. - Ścigamy się do Strasznego Domu - wyszeptał. Jego twarz była tak blisko mojej, że poczułam miętę z jego ust, która pobudziła moje zmysły.
- Wiesz, że nie masz szans? - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Zobaczymy - nasze nosy się dotknęły, było już o krok od pocałunku, kiedy chłopak gwałtownie się odsunął.
- Trzy, dwa, jeden! - po odliczeniu do zera, zaczęliśmy morderczy pościg za wygraną. Mimo, że przez długi czas trenowałam lekkoatletykę - czemu przeszkodziła mi kontuzja - Zayn okazał się być lepszy.
Najpierw wjechaliśmy wagonikiem do "Nawiedzonego domu", zaliczam tę przejażdżkę do udanych. W prawdzie nic nie zdołało nas przestraszyć, a sztuczne pająki, które w pewnym momencie na nas spadły wywołując niekontrolowany napad śmiechu okazały się być kompletną porażką, to i tak było miło.
Jeździliśmy kolejkami robiąc zawody, kto z nas dłużej podoła wyzwaniu i nie zwymiotuje. Chłopak jednak był na tyle dobry, że po szóstym razie - w odróżnieniu do mnie - nie zwrócił porannego posiłku.
- Mam dość - wymamrotałam.
- Poczekaj... Jeszcze tylko... - Malik skierował się w stronę wielkiego stoiska z pluszakami.
- Nie żartuj, chyba nie będziesz w to grał? - zaśmiałam się widząc chłopaka podnoszącego wielki młot. Gra polegała na tym, aby uderzyć nim w gumową kaczkę tak mocno, żeby wskaźnik siły podniósł się jak najwyżej.
- Próbowałem już tyle razy... Ale zobaczysz, teraz mi się uda! - krzyknął robiąc wielki zamach.
- Nie wątpię - nie mogłam opanować śmiechu, kiedy wskaźnik minimalnie podskoczył do góry. Mężczyzna obsługujący stoisko podarował Zaynowi mały breloczek, jako nagrodę pocieszenia.
- Cholerna maszyna... No, ale nieważne. Proszę, to specjalnie dla ciebie - chłopak wręczył mi drobny upominek.
- Dziękuję, jest śliczny - delikatnie pocałowałam mulata w policzek. Nie spodziewał się tego z mojej strony, ale mimo to zareagował bardzo pozytywnie. - Tak przy okazji, nie wiedziałam, że jesteś aż taki słaby - zaśmiałam się pod nosem przypominając sobie wynik chłopaka.
- Tak przy okazji, nie wiedziałem, że do twarzy ci w zielonym - Malik wyraźnie nabijał się z mojej cery, która pozostała z kolorze wymiocin. Walnęłam go w biceps, a on bezczelnie mi oddał. Przekomarzaliśmy się tak dobrą godzinę.Wybiła trzynasta, kiedy zmęczeni weszliśmy do małej kafejki w okolicach rynku.
- To jakie plany na teraz? - zapytał Zayn kwasząc się smakiem cytrynowej lemoniady.
- Muszę na chwilę zawitać do domu.
- Może spotkamy się wieczorem?
- Dam ci znać - uśmiechnęłam się do chłopaka podając mu swój telefon, żeby wpisał numer. Odprowadził mnie pod drzwi przypominając o późniejszym spotkaniu.
Jeszcze dobrze nie zdążyłam wejść do domu, kiedy zadzwonił telefon stacjonarny. Szybko wsunęłam na stopy niebieskie, puchowe kapcie i podniosłam słuchawkę.
- Halo?
- Daphne, nie musisz dzisiaj odbierać Tomm'ego z przedszkola, zrobię to za ciebie - oznajmił tata, a mnie aż zatkało z wrażenia.
- O! Co się stało? - zapytałam ironicznie. Teraz zachciało się mu być przykładnym tatusiem? Akurat! Pewnie znowu ma w tym jakiś interes...
- Nieważne, po prostu go odbiorę. Nie musisz się o nic martwić - doprawdy, nie ma to jak ojcowska troskliwość...
- Jak chcesz - rozłączyłam się bez słowa pożegnania.
Odetchnęłam ciesząc się ostatkami dnia wolnego. A może inaczej? Odetchnęłam ciesząc się ostatkami dnia wolnego spędzonego z Malikiem.
"No, nieładnie Daphne, wagarować tak w pierwszym tygodniu szkoły." - powiedziałam sama do siebie i z uśmiechem udałam się pod prysznic.
Było piętnaście po drugiej, kiedy telefon zadzwonił po raz drugi. Westchnęłam ciężko z przeświadczeniem, że zaraz muszę się podnieść z wygodnego fotela i zaprzestać hałasowaniu tego diabelstwa.
- Słucham? - powiedziałam z grymasem mając nadzieję, że tym razem po drugiej stronie nie usłyszę mojego taty.
- Halo? Daphne? Tutaj Stephanie. Dzwonię, ponieważ chciałam się zapytać jak będzie z tym projektem. Termin jest na poniedziałek, a my stoimy w miejscu - oświadczyła blondynka.
- Skąd masz mój numer? - zapytałam półgębkiem.
- Od sekretarki - powiedziała, po czym ciągnęła dalej. - Może moglibyśmy się spotkać u ciebie? Obgadałam już sprawę z Niallem. U niego są goście, a u mnie nie ma warunków, żeby się spotkać. Teraz to ty jesteś naszym jedynym kołem ratunkowym.
- No dobra, w takim razie bądźcie o piętnastej u mnie, Tottenham Court Road 14 - burknęłam podminowana faktem, że zaraz w moim domu pojawią się nieproszeni goście.
W czterdzieści pięć minut zdąrzyłam przeprowadzić względne oględziny. Dzwonek zadzwonił punktualnie o piętnastej...
________________________________________________________
Zjebałam, no ale nieważne. Mam nadzieję, że Wam się chociaż trochę podoba.
No i jak zwykle liczę na komentarze. Nie zapominajcie, że to one mnie mobilizują, a ja mam nadzieję, że pod każdym rozdziałem będzie ich coraz więcej.
Jeśli macie jakieś pytania, propozycje lub wskazówki, proszę pisać:
e-mail: ameliaxoxoMTT@onet.pl
twitter: @AmeliaxoxoMTT
Dziękuję za okazane mi wsparcie i mobilizacje, jaką obdarzacie mnie w każdym komentarzu. Proszę również o polecanie mojego opowiadania na swoich blogach, bądź przyjaciołom i znajomym.
To Wy decydujecie o tym, kiedy pojawi się nowy rozdział, a następny będzie ciekawszy!
Pozdrawiam, ameliaxoxo
ps. Jeśli chcecie być na bieżąco informowani o nowych rozdziałach to napiszcie w komentarzu sposób, w jaki mam Wam to przekazać. (np. Twitter, Gadu-Gadu).
- Tak, wszystko jasne. Jutro, godzina czternasta pod moim domem - powtórzyłam dokładnie wytyczne chłopaka.
- Mogę na ciebie liczyć? - upewnił się Malik.
- Tak - położyłam na to słowo szczególny nacisk z nadzieją, że za chwilę znowu nie powtórzy tego samego pytania.
Ociężałym krokiem szliśmy do szkoły. Mój wzrok powędrował na zegarek, wskazówki stanęły na ósmej osiemnaście.
- Swoją drogą... I tak już jesteśmy spóźnieni - wymruczałam pod nosem.
- To może dzisiaj sobie darujemy? - muszę przyznać, że pomysł mulata od razu mi się spodobał.
- Mówiłam ci już, jak bardzo cię lubię? - uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Właściwie to nie... - powiedział robiąc minę "zbitego pieska". Mimo, że nigdy to na mnie nie działało, jego wykonanie było całkiem przekonywujące. Aktorzyna się znalazł...
- W takim razie niedoczekanie twoje - wytknęłam mu język, po czym oboje się zaśmialiśmy.
- Na co masz ochotę? - zapytał unosząc jedną brew ku górze. Uwielbiałam gdy robił tę minę, wyglądał wtedy bardzo seksownie.
- Może dobry film i pizza u mnie? - zasugerowałam mój jedyny sposób na spędzanie wolnego czasu. No, bynajmniej jedyny odkąd przeprowadziłam się do Londynu...
- Dziewczyno... Czy ty nie znasz innych form rozrywek? Zamierzasz spędzić cały dzień opychając się pizzą? Błagam... - skrzywił się na samą myśl o lenistwie w tak słoneczną pogodę.
- W takim razie, co proponujesz? - zapytałam wybijając sobie z głowy wylegiwanie się na kanapie.
- Zobaczysz - mulat ściągnął ze swojego nadgarstka przesączoną perfumami, czerwoną bandamkę, po czym założył mi ją na oczy tak, abym nie była w stanie niczego zobaczyć.
- No to są chyba jakieś jaja - wypaliłam na poczekaniu.
- Ciii - syknął chłopak dając mi do zrozumienia, że mam się uciszyć, a następnie objął mnie w pasie. Wtuliłam się w niego jednocześnie zaciągając się zapachem jego niebieskiej bejsbolówki. Muszę przyznać, że spodobało mi się to.
Droga bardzo mi się dłużyła, co było chyba spowodowane chęcią zobaczenia miejsca, w które zabiera mnie brunet.
- Daleko jeszcze? - powtarzarzałam w nieskończoność naśladując tym samym Osła, z mojego ulubionego filmu dzieciństwa.
- Jeszcze trochę - wiedziałam, że Zayn powoli traci cierpliwość, jednak mimo wszystko starał się zachować stoicki spokój.
Nagle pod stopami poczułam szelest ściółki, a spacer zaczął umilać śpiew ptaków, co mogło świadczyć tylko o jednym - zaszliśmy do lasu.
Rozmawialiśmy o naszych planach na przyszłość, o muzyce, filmach i książkach. Okazało się, że mam z chłopakiem wiele wspólnego. Czas momentalnie przyspieszył, nawet nie zauważyłam kiedy znowu zrobiło się gwarno.
- Gotowa? - Malik stanął za mną rozwiązując skropulatny węzeł.
- Jasne - odparłam.
- Jeszcze moment... Cholera... - mulat starał się delikatnie wyplątać moje włosy z supła.
- Wesołe miasteczko? - zapytałam roześmiana widząc przed sobą gigantyczny plac, na którym znajdowało się mnóstwo przeróżnych atrakcji.
- No chodź - uśmiechnięty chłopak pociągnął mnie za rękę zajmując kolejkę w kasie. - Dwa dwugodzinne bilety poproszę - wyciągnął z grubego portwela pieniądze.
- Przecież ja nie mam ci tego jak zwrócić... - wyszeptałam zawstydzona przypominając sobie o moich ostatnich oszczędnościach jakie poszły na "wymarzoną kieckę z wystawy", w której i tak poszły już szwy.
- Nie ma sprawy, jestem ci coś winien za tę przysługę - Zayn puścił do mnie oczko. - Ale musisz mi coś obiecać - złapał mnie za podbródek, unosząc go do góry. Moje serce zaczęło bić szybciej, a nogi nagle zwiotczały. Patrzyliśmy sobie w oczy nie czując żadnego upływu czasu. - Ścigamy się do Strasznego Domu - wyszeptał. Jego twarz była tak blisko mojej, że poczułam miętę z jego ust, która pobudziła moje zmysły.
- Wiesz, że nie masz szans? - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Zobaczymy - nasze nosy się dotknęły, było już o krok od pocałunku, kiedy chłopak gwałtownie się odsunął.
- Trzy, dwa, jeden! - po odliczeniu do zera, zaczęliśmy morderczy pościg za wygraną. Mimo, że przez długi czas trenowałam lekkoatletykę - czemu przeszkodziła mi kontuzja - Zayn okazał się być lepszy.
Najpierw wjechaliśmy wagonikiem do "Nawiedzonego domu", zaliczam tę przejażdżkę do udanych. W prawdzie nic nie zdołało nas przestraszyć, a sztuczne pająki, które w pewnym momencie na nas spadły wywołując niekontrolowany napad śmiechu okazały się być kompletną porażką, to i tak było miło.
Jeździliśmy kolejkami robiąc zawody, kto z nas dłużej podoła wyzwaniu i nie zwymiotuje. Chłopak jednak był na tyle dobry, że po szóstym razie - w odróżnieniu do mnie - nie zwrócił porannego posiłku.
- Mam dość - wymamrotałam.
- Poczekaj... Jeszcze tylko... - Malik skierował się w stronę wielkiego stoiska z pluszakami.
- Nie żartuj, chyba nie będziesz w to grał? - zaśmiałam się widząc chłopaka podnoszącego wielki młot. Gra polegała na tym, aby uderzyć nim w gumową kaczkę tak mocno, żeby wskaźnik siły podniósł się jak najwyżej.
- Próbowałem już tyle razy... Ale zobaczysz, teraz mi się uda! - krzyknął robiąc wielki zamach.
- Nie wątpię - nie mogłam opanować śmiechu, kiedy wskaźnik minimalnie podskoczył do góry. Mężczyzna obsługujący stoisko podarował Zaynowi mały breloczek, jako nagrodę pocieszenia.
- Cholerna maszyna... No, ale nieważne. Proszę, to specjalnie dla ciebie - chłopak wręczył mi drobny upominek.
- Dziękuję, jest śliczny - delikatnie pocałowałam mulata w policzek. Nie spodziewał się tego z mojej strony, ale mimo to zareagował bardzo pozytywnie. - Tak przy okazji, nie wiedziałam, że jesteś aż taki słaby - zaśmiałam się pod nosem przypominając sobie wynik chłopaka.
- Tak przy okazji, nie wiedziałem, że do twarzy ci w zielonym - Malik wyraźnie nabijał się z mojej cery, która pozostała z kolorze wymiocin. Walnęłam go w biceps, a on bezczelnie mi oddał. Przekomarzaliśmy się tak dobrą godzinę.Wybiła trzynasta, kiedy zmęczeni weszliśmy do małej kafejki w okolicach rynku.
- To jakie plany na teraz? - zapytał Zayn kwasząc się smakiem cytrynowej lemoniady.
- Muszę na chwilę zawitać do domu.
- Może spotkamy się wieczorem?
- Dam ci znać - uśmiechnęłam się do chłopaka podając mu swój telefon, żeby wpisał numer. Odprowadził mnie pod drzwi przypominając o późniejszym spotkaniu.
Jeszcze dobrze nie zdążyłam wejść do domu, kiedy zadzwonił telefon stacjonarny. Szybko wsunęłam na stopy niebieskie, puchowe kapcie i podniosłam słuchawkę.
- Halo?
- Daphne, nie musisz dzisiaj odbierać Tomm'ego z przedszkola, zrobię to za ciebie - oznajmił tata, a mnie aż zatkało z wrażenia.
- O! Co się stało? - zapytałam ironicznie. Teraz zachciało się mu być przykładnym tatusiem? Akurat! Pewnie znowu ma w tym jakiś interes...
- Nieważne, po prostu go odbiorę. Nie musisz się o nic martwić - doprawdy, nie ma to jak ojcowska troskliwość...
- Jak chcesz - rozłączyłam się bez słowa pożegnania.
Odetchnęłam ciesząc się ostatkami dnia wolnego. A może inaczej? Odetchnęłam ciesząc się ostatkami dnia wolnego spędzonego z Malikiem.
"No, nieładnie Daphne, wagarować tak w pierwszym tygodniu szkoły." - powiedziałam sama do siebie i z uśmiechem udałam się pod prysznic.
Było piętnaście po drugiej, kiedy telefon zadzwonił po raz drugi. Westchnęłam ciężko z przeświadczeniem, że zaraz muszę się podnieść z wygodnego fotela i zaprzestać hałasowaniu tego diabelstwa.
- Słucham? - powiedziałam z grymasem mając nadzieję, że tym razem po drugiej stronie nie usłyszę mojego taty.
- Halo? Daphne? Tutaj Stephanie. Dzwonię, ponieważ chciałam się zapytać jak będzie z tym projektem. Termin jest na poniedziałek, a my stoimy w miejscu - oświadczyła blondynka.
- Skąd masz mój numer? - zapytałam półgębkiem.
- Od sekretarki - powiedziała, po czym ciągnęła dalej. - Może moglibyśmy się spotkać u ciebie? Obgadałam już sprawę z Niallem. U niego są goście, a u mnie nie ma warunków, żeby się spotkać. Teraz to ty jesteś naszym jedynym kołem ratunkowym.
- No dobra, w takim razie bądźcie o piętnastej u mnie, Tottenham Court Road 14 - burknęłam podminowana faktem, że zaraz w moim domu pojawią się nieproszeni goście.
W czterdzieści pięć minut zdąrzyłam przeprowadzić względne oględziny. Dzwonek zadzwonił punktualnie o piętnastej...
________________________________________________________
Zjebałam, no ale nieważne. Mam nadzieję, że Wam się chociaż trochę podoba.
No i jak zwykle liczę na komentarze. Nie zapominajcie, że to one mnie mobilizują, a ja mam nadzieję, że pod każdym rozdziałem będzie ich coraz więcej.
Jeśli macie jakieś pytania, propozycje lub wskazówki, proszę pisać:
e-mail: ameliaxoxoMTT@onet.pl
twitter: @AmeliaxoxoMTT
Dziękuję za okazane mi wsparcie i mobilizacje, jaką obdarzacie mnie w każdym komentarzu. Proszę również o polecanie mojego opowiadania na swoich blogach, bądź przyjaciołom i znajomym.
To Wy decydujecie o tym, kiedy pojawi się nowy rozdział, a następny będzie ciekawszy!
Pozdrawiam, ameliaxoxo
ps. Jeśli chcecie być na bieżąco informowani o nowych rozdziałach to napiszcie w komentarzu sposób, w jaki mam Wam to przekazać. (np. Twitter, Gadu-Gadu).
świetne opowiadanie !
OdpowiedzUsuńczekam na następny. ;)))
Gdzie tam zjebałaś.? Co ty pierdolisz.? Jest świetnie.!! I nie mów , że nie.!!!! Nawet jakbyś spierdoliła
OdpowiedzUsuń(czego nie zrobiłaś)i tak bym cię uwielbiała, ponieważ zajebiście piszesz i to wynagradza nawet słabą fabułę (która nie jest słaba) :) Mam nadzieję , że następny rozdział ukażę się szybciutko . :D
Natalie xx
że niby co zrobiłaś !!!
OdpowiedzUsuńopanuj się to jest świetne !!!
czekam na następny :D
;)
AAAAAAAA! xd
OdpowiedzUsuńJest zajebistee ! ♥
Wstaw jak najszybciejj !
świetnie opowiadanie! :D świetna jesteś <33 czekam na następny
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział
OdpowiedzUsuńmożesz przeczytać też moje opowiadanie
http://sarai1d.blogspot.com/2012/04/rozmowa-z-harrym.html
Haha. xD Kurdee to jest ZAJEBISTE.!
OdpowiedzUsuńKochaam ciee.! Jesteś moją idolką. ;D
Dodaj szybko następny.! ;P
Ja już z Tobą rozmawiałam na ten temat ... Twoje opowiadanie jest świetne , fabuła ciekawa . Już wkrótce będziesz miała mnóstwo czytelników , gwarantuję :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam z OGROMNĄ niecierpliwością na następny rozdział :)
Kate Styles xx
lovelifeharryandme.blogspot.com