piątek, 27 kwietnia 2012

Chapter eight

http://www.youtube.com/watch?v=COqx-TCxrSk

Dusiłam się własnymi łzami przeklinając los, a przede wszystkim własną głupotę. Trwałam w lamencie już długi czas, kiedy nagle usłyszałam odgłos nadchodzących kroków. Dźwięk ten ucichł, gdy osoba, która go wydawała stanęła tuż przede mną.
Chłopak - jak domyśliłam się po specyficznym stukocie twardego, niskiego obcasa - przykucnął tuż obok mnie obejmując jednym ramieniem moje barki. Chciałam go odepchnąć, ale zwyczajnie nie potrafiłam. Jakaś wewnętrzna blokada nie pozwalała mi w żaden sposób zareagować. Może właśnie w tym momencie potrzebowałam pomocy? Kiedy już byłam w stanie cokolwiek z siebie wydusić, a łzy nie rozmazywały widoku przede mną, skierowałam swoją głowę w lewą stronę.
- Zabierz mnie stąd, proszę - tylko tyle byłam w stanie wypowiedzieć do Louisa, który posłusznie wysłuchał mojej prośby.
- Cii... Proszę, nie płacz - chłopak starał się mnie uspokoić ochraniając jednocześnie swoją marynarką od ulewy.
Zaprowadził mnie do auta i odjechał. Nie pytał się gdzie ma mnie zawieść, nie próbował nic tłumaczyć, ani wyjaśniać. Najzwyczajniej w świecie przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył.
Po czasie łzy ustąpiły, a ja przestałam się dygotać. Wpatrywałam się w równy ruch wycieraczek ocierających krople deszczu z samochodowych szyb.
- Dokąd? - zapytał krótko.
- Brighton, Herdsman 12 - wyszeptałam. - Po co to robisz?
- Chcę pomóc.
- Po co?
- Nie wiem, odruch - uśmiechnął się do mnie. Byłam niewzruszona, nie odpowiedziałam. - Gdzie będziesz spała? - włączył radio na pierwszej, lepszej stacji.
- U ciotki - ściszyłam piosenkę, która zaczęła działać mi na nerwy. On jednak na przekór, znowu podgłośnił, a ja po raz kolejny ściszyłam. Przekomarzaliśmy się tak przez kilka minut, aż chłopak swoim zachowaniem doprowadził mnie do śmiechu.
- Nie płacz więcej, nie warto - spojrzał się na mnie jednocześnie jednym okiem zerkając na drogę, na której o tej godzinie nie było samochodów. - Masz taki piękny uśmiech. Powinnaś go pokazywać częściej - jego głos dodawał mi otuchy. - Dziękuję - kąciki moich ust delikatnie się uniosły. Gdy w aucie zapanowała już cisza, usnęłam z wyczerpania.


Delikatnie rozwarłam powieki analizując wydarzenia jakie miały miejsce w nocy. Leżałam w łóżku mojego ojca z poprzedniego domu. Od kłótni mojego taty z siostrą, nie byłam tutaj ani razu. Śmierć mamy powodowała ciągłe konflikty, więc w końcu zdecydowaliśmy, że się wyprowadzimy.
Ubrana byłam w sukienkę z wesela, która powodowała w nocy straszną niewygodę.
Wstałam przeciągając się ociężale. Zajrzałam do szuflad, w których znalazłam jedynie jakąś szeroką koszulę i czarną bokserkę.
Weszłam do łazienki, by się odświeżyć. Szczerze? Wtedy nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia to, jak wyglądam, jednak nie chcąc wzbudzać żadnych podejrzeń u krewnych, postanowiłam, że doprowadzę się do porządku.
Niechętnie nałożyłam wcześniej znalezione ubrania, uczesałam włosy w koka, a nie mogąc znaleźć żadnych pasujących na mnie spodni, zostałam w czarnych figach.
Zeszłam do kuchni, gdzie przy garnkach panoszyła się moja ciotka.
- Dzień dobry - ze skrępowania zaczęłam gnieść w dłoniach za długie rękawy flanelowej koszuli. Bałam się jej reakcji po tak długim czasie mojej nieobecności.
- Dzień dobry kochanie! Już wstałaś? No chodź tu do mnie! - mimo wszelkim oczekiwaniom, kobieta przyjęła mnie z taką samą troskliwością i miłością jak zawsze. - Co byś zjadła na śniadanie? Jak ty wychudłaś, dziewczyno! - ciotka poklepała mnie po płaskim brzuchu.
- Nie przesadzaj - uśmiechnęłam się do niej w przerwie od obgryzania paznokci.
- Jak zjesz porządną jajecznicę, to od razu ci przybędzie! - zabrała się za przygotowywanie posiłku.
Kochana ciotka Dorothy... Od kiedy pamiętam, zastępowała mi babcię, dziadka, najlepszą przyjaciółkę i na dodatek mamę. Jest starsza od mojego taty o dwanaście lat. W grudniu skończy już sześćdziesiątkę. Jak na swój wiek, świetnie sobie radzi. Ma doskonale prosperujące gospodarstwo, co umiejętnie łączy z wychowywaniem trójki wnuków razem z mężem.
- A gdzie cała reszta? - zapytałam podpierając się dłonią o blat stołu.
- Kochanie, jest już trzynasta, więc wszyscy są w kościele. Zostałam specjalnie po to, żeby zrobić wam coś do jedzenia. Pewnie jesteście zmęczeni - kobieta zmierzwiła moje włosy spryskane nadmierną ilością lakieru.
- Chwila... Jak to "nam"? - zmarszczyłam brwi.
- Twój... - ciotka znacząco odchrząknęła - kolega -
- Tak, kolega. Tylko kolega, ciociu - zaśmiałam się.
- No dobrze, nieważne. W każdym razie Louis został na noc i teraz najprawdopodobniej jeszcze śpi w twoim pokoju - z kobiety aż promieniowało zadowolenie z samej siebie.
- Jak to?! - zakrztusiłam się własną śliną.
- Wczoraj zasnęłaś u niego w samochodzie, więc przyniósł cię tutaj, a że był cały przemoknięty i zmęczony, zaproponowałam mu nocleg.
- Tak po prostu?! - zamurowało mnie.
- Skądże! Najpierw z nim porozmawiałam! To porządny chłopak - kobieta przełożyła jajka z patelni na talerz. Mówiła opanowanym i spokojnym głosem, który z natury mnie rozdrażniał.
Po chwili z góry zszedł Louis. Miał na sobie rozpiętą do połowy, białą koszulę, czarne spodnie z podwiniętymi nogawkami i rozczochrane włosy.
- Dzień dobry - powiedział wesoło. Zbadałam go wzrokiem, po czym wróciłam do bawienia się jedzeniem. Ugniatałam widelcem jajka, nadając im zabawne kształty. Louis wdał się w rozmowę z moją ciotką, podczas gdy ja próbowałam coś w siebie wmusić.
- Daphne! Przestań się już babrać i zachowuj się jak należy! - kobieta starała się przywrócić mnie do porządku.
- Wybacz, straciłam apetyt - podniosłam się z krzesła dziękując za przyrządzony posiłek. Spojrzałam się po sobie. Przypomniało mi się, że jestem w samej bieliźnie, więc zawstydzona szybko udałam się na górę. Nie powiem, chłopak miał całkiem niezły widok. Zwłaszcza, że majtki były za małe i solidnie mi się wżynały.
Znając życie, Dorothy wywróciła jeszcze kilka razy oczami wołając mnie, żebym natychmiast wróciła i dokończyła śniadanie, ale nie przywiązałam do tego większej uwagi.
Zatrzymałam się na górnym, wąskim korytarzu chcąc obejrzeć zdjęcia porozwieszane na ścianach. Stanęłam przy jednym, które szczególnie przykuło moją uwagę. Mój tata obejmował moją mamę trzymającą mnie na kolanach.
- To twoi rodzice? - Tomlinson niespodziewanie zaszedł mnie od tyłu.
- Tak - uśmiechnęłam się sama do siebie patrząc na starą, oszkloną fotografię.
- Masz piękną mamę.
- Zgadza się, była piękna.
- Przepraszam, nie wiedziałem... - chłopak się speszył.
- W takim razie, teraz już wiesz - wodziłam palcami po krawędziach sosnowej ramki. - Pamiętam jej wygląd, uśmiech, kolor oczu i ubrania, ale wiesz co mi nie utkwiło w pamięci? Jej głos. Nie mam żadnych nagrań, taśm czy kaset. Tak bardzo chciałabym ponownie ją usłyszeć - zwróciłam się w stronę chłopaka. - Przepraszam, czy mógłbyś... - zawiesiłam głos.
- Mógłbym co?
- Odejść - wyszeptałam robiąc przepraszalną minę. Wtedy chciałam po prostu chciałam zostać sama.
- Jasne, ale odezwij się później - chłopak nie robiąc mi żadnych wyrzutów czy zażaleń, wrócił na dół, by dokończyć śniadanie.
W czasie przeglądania zdjęć przypomniałam sobie co mam jeszcze do zrobienia, więc szybko ubrałam spodnie i wyszłam z domu tylnym wejściem.

Kroczyłam po wydeptanej ścieżce. Płachty złotych pól rozprzestrzeniały się w zasięgu mojego wzroku. Jaskrawy pejzaż topił się w letnim słońcu. Brudna woda z kałuż powoli parowała. Z daleka było już widać ogrom grafitowych nagrobków.
Weszłam przez stalową furtkę na miejsce błogiego spoczynku. Zerkałam na groby tych, których znałam, kojarzyłam lub tych, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Wodziłam wzrokiem po obcojęzycznych, zatartych przez czas tabliczkach. Upajałam się zapachem chryzantem i świeczek.
- Cześć, dawno się nie widziałyśmy - wyszeptałam czując panującą na cmentarzu nostalgiczną atmosferę. - Chciałam ci tylko powiedzieć, że tęsknię - usiadłam na ławeczkę stojącą tuż obok. Mimo upływu czasu, grób był zadbany. Widocznie ciotka zrobiła już swoje... - Tęsknię, wiesz? Tak bardzo chciałabym, żebyś tutaj była - każde kolejne słowo sprawiało mi coraz większy ból. - To chyba jakaś paranoja. Przecież ty pewnie mnie nawet nie słyszysz. Twojej córeczce chyba powoli zaczyna odbijać - zaśmiałam się nerwowo. Starałam się nie spieszyć. Słowa wypowiadałam wolno i przemyślanie. - Chciałabym cię móc usłyszeć, dotknąć, albo chociaż zobaczyć. Myślisz, że jeden, zwykły list ma zastąpić twoją obecność przy mnie? Teraz pewnie jak patrzysz tam na mnie z góry - o ile w ogóle patrzysz - śmiejesz się - czułam coraz większe wzburzenie, aż coś we mnie pękło. - Cholera! Ja na prawdę ciebie potrzebuję, nie widzisz? Traktujesz mnie tak, jakbym cię nie obchodziła. Nie możesz czegoś zrobić? Czegokolwiek?! Słyszysz mnie?! - w ataku furii zaczęłam kopać grób matki. Kiedy cała złość przeminęła, nastąpił żal, smutek i zwątpienie. - Mamusiu, ja tak bardzo cię potrzebuję... - schowałam twarz w dłonie czując, jak z każdym słowem upokarzam się coraz bardziej. - Mamusiu, odezwij się, proszę... - znowu zaczęłam płakać. Drżącą ręką jeździłam po wyrytych w kamieniu inicjałach. Wsłuchiwałam się w szelest liści i stłumione rozmowy ludzi z ich bliskimi. - Tak bardzo cię kocham, tak bardzo - pragnęłam uwierzyć w to, że ona mnie słyszy, ale nie potrafiłam...
Wypowiadałam wszystkie moje tajemnice, żale, sekrety i smutki jedynej osobie, której mogłam je powierzyć. Osobie, której nie było...
Wraz z delikatnym podmuchem wiatru, poczułam dotyk dłoni na swoim ramieniu. Drgnęłam z przestraszenia, po czym wpuściłam do nosa woń, która zaczęła mnie oblegać. Była ona tak charakterystyczna i intensywna , że nie musząc się odwracać wiedziałam, kto za mną stoi. Zlękłam się.
- Zayn?- wyszeptałam nie oczekując w zamian żadnej odpowiedzi.
______________________________________________________________
I jak się podoba? Chyba ujdzie w tłumie, co? :)
Dziękuję za komentarze mocno, mocno, mocno! Serio, jestem na prawdę podekscytowana faktem, że piszę dla coraz większej liczby czytelników. Kiedy kolejny rozdział? To zależy już od Was! KOMENTARZE, KOMENTARZE! To one decydują o tym, jaki będzie następny rozdział i kiedy się pojawi.
Kontakt:
e-mail: ameliaxoxoMTT@onet.pl
twitter: AmeliaxoxoMTT
Pod te adresy proszę kierować ewentualne pytania, prośby lub wskazówki, a jeśli chcecie zwyczajnie popisać lub poznać mnie bliżej, to możecie pisać:
GG: 33348455
Pozdrawiam i jeszcze raz serdecznie dziękuję za tak liczne odwiedzanie mojego bloga i tak sporą ilość komentarzy. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie ich jeszcze więcej.

29 komentarzy:

  1. świetne ;*

    Zapraszam : http://wiesz-nie-ma-zasad.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ty mi mogłaś to zrobić .? Jak mogłaś zakończyć w takim momencie .? Rozdział megawyjebisty. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. dobrze dobrze tylko pisz szybko xx

    OdpowiedzUsuń
  4. jezuu, rozdział - zajebioza.
    poryczałam się :(
    do następnego! ( szybko )
    xoxo ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. omg ! wspanialy rozdzial, takiej akcji wydarzen sie nie spodziewalam. powiem szczerze Louii jaki kochany <3 zakochalam sie w nim ponownie tutaj xd :P doslownie. jej to wszystko bylo tutaj tak opisane ze boziu.... masakra tak cudnie ze az nie wiem co mam ci tu napisac xd czekam na kolejny i chce go jak najszybciej <333 pozdrawiam xx buzki

    OdpowiedzUsuń
  6. dcqverbvuehvcughycfuregqci !
    wow !
    nie wiem co napisać !
    świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. ŚWIETNY ROZDZIAŁ!! ja chce następny!!!!! Błagam dodaj szybko!:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu dziewczyno ja sie popłakałam ! Twoje opowiadanie jest świetne , cudowne i wogóle chyba brakuje mi słów :D Cieszę sie że ktoś taki jak ty pisze opowiadania :))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Pisz ! Wzruszyłam się :p Lou <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dawaj następnego !!! Super :D

    OdpowiedzUsuń
  11. super, pisz szybko następny, noooo ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. koleżanka poleciła mi Twojego bloga. miała racje mówiąc, że jest świetny <3 czekam na wiecej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. LAMO LAMO LAMO LAMO <3

    OdpowiedzUsuń
  14. fajny pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Super! Nie mogę sie doczekac następnego rozdziału! Jaki Louis słodki s tym rozdziale, chociaż wolę Harrego ( i mam cichą nadzieję, że to z nim będzie Daphne :D ) <3 Pisz, Pisz, Pisz!

    OdpowiedzUsuń
  16. nie moge doczekać się nastepnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Jezu jak ty świetnie piszesz czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Jesteś cudowna i masz wielki talent :P

    OdpowiedzUsuń
  19. wzruszyłam się. znakomity!

    OdpowiedzUsuń
  20. nono, jestem pod wrażeniem. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. naprawde super :*********

    OdpowiedzUsuń
  22. supcio :*********** pisz pisz:****

    OdpowiedzUsuń
  23. Dziewczyno! jesteś świetna! czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  24. czekam na następny!!!!! A no i super opowiadanie ;D

    OdpowiedzUsuń
  25. co za moment no ja tu czytam i czytam i koniec myślałam że sie załamie no normalnie mogłabym cie za to ukatrupić ale nie jednak nie bo wtedy nie było by ciągu dalszego czekam na kolejny! Dodawaj szybko bo niewytrzymam błagam cie ! jesteś świetna w pisaniu i zazdroszcze ci ;) Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
  26. Super, extra, zaje...fajny!!!
    Kiedy będzie kolejny rozdział?
    Umieram z ciekawości.

    OdpowiedzUsuń
  27. czytałam wiele opowiadań na temat 1D na blogach ale to mi się szczególnie podoba dlatego że postacie z 1D nie są super gwiazdami a Daphne ich fanką!!!! super opowiadanie;)

    OdpowiedzUsuń