http://www.youtube.com/watch?v=gcGU5hEWNdI
Odskoczyłam od niego, po czym szybko pozbierałam swoje ciuchy porozwalane po całym pokoju. Wbiegłam do łazienki, która znajdowała się za ścianą, po prawej stronie pomieszczenia. Rzuciłam ubrania na podłogę.
- Szmata - wysyczałam przez zęby, po czym z całej siły uderzyłam się w policzek z otwartej dłoni. Pochyliłam się nad umywalką. Miałam ochotę wsadzić sobie pięść do ust, jednak w efekcie przygryzłam jedynie nadgarstek, co miało zatrzymać łzy w oczach. Zrobiło mi się niedobrze, zaczęłam wymiotować. Ściskając zimny kompakt zwracałam wszystko to, co dotychczas trafiło do mojego żołądka.
Oparłam się o glazurę i uderzyłam się po raz kolejny. Tym razem zdecydowanie mocniej. Poczułam krew podpływającą pod moją skórę. Chwiejąc się, stanęłam na brązowym chodniku.
Narzuciłam na siebie sukienkę, niedbale naciągnęłam rajstopy, zrobiłam niechlujnego kitka i z pewnym lękiem chwyciłam klamkę.
Styles siedział tyłem do mnie, na krańcu łóżka, ubrany jedynie w bokserki. Rękoma podpierał się o kolana stukając nerwowo stopami o panele. Usłyszał skrzypienie drzwi, ale mimo to, nie odwrócił się, pozostał obojętny. Czekałam na jego reakcję.
- Co teraz? - zapytał ochryple.
- A co ma być? - wydrwiłam go.
- A jeśli...? - siał domysły. Nienawidziłam tego.
- Myślisz, że moglibyśmy...? - zaśmiałam się. - Błagam! Nawet po pijaku bym się z tobą nie przespała. To zwykły zbieg okoliczności - nie brzmiało to zbyt wiarygodnie...
Rozejrzałam się po mieszkaniu. Typowa, szara kawalerka. Jeden pokój, jedna łazienka, jedna kuchnia... Nie sposób było zabłądzić. Zanim zeszłam w dół szarego korytarza, spojrzałam ostatni raz na chłopaka. Jego niepewne spojrzenie mnie przygnębiło, ale mimo to, nie zawahałam się.
Kamienica znajdowała się całkiem niedaleko lokalu, w którym urządzono tę całą, pieprzoną imprezę. Podczas drogi powrotnej starałam się nie myśleć. Bałam się myśleć, zwyczajnie się bałam...
Weszłam do domu. Szpilki rzuciłam w kąt swojego pokoju.
Usiadłam w przetartym fotelu oprawionym czarną skórą. Co czułam? Gorycz, obrzydzenie, wstręt... Tych emocji nie dało się wyrazić poprzez łzy, nie mogłam tego nikomu wytłumaczyć. Najgorsze jednak było przerażenie rosnące gdzieś od żołądka, mącące bicie serce, dławiące oddech w krtani.
Po czasie się przebrałam, zmyłam makijaż doprowadzając się do całkiem przeciętnego, codziennego stanu. Zaczęłam błąkać się po pokoju, szukając odpowiedniego miejsca dla siebie. Pałętałam się między meblami co chwila sięgając po wodę mineralną, która zwykła leżeć na parapecie.
Wyjrzałam przez okno. Padało. Wsłuchiwałam się w spokojny akompaniament deszczu, kiedy zagłuszył go dzwonek do drzwi, a ponieważ w domu nikogo nie było, to na mnie spadł przywilej zaproszenia gościa do środka.
Na sam widok Zayna, osłupiałam.
- Niespodzianka - wyszeptał gorliwie.
- Nie spodziewałam się - i znowu ten uśmiech. Przywołany na twarz z wyraźnym oporem.
Pocałował mnie w czoło. - Przez ciebie jestem cała mokra - zaśmiałam się.
- Nie przesadzaj - włożył dłonie do tylnych kieszeni moich spodni. Poczułam, że moja przestrzeń zostaje naruszona, więc wymigałam się od pocałunku.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam zmieniając temat.
- Nie, dzięki - zsunął z nóg buty i usiadł na sofie w salonie obok mnie. Przykryłam stopy poduszką. - Tęskniłem za tobą, Daphne. Bardzo za tobą tęskniłem...
Ogarnął mnie swoim ramieniem. Wtuliłam twarz między jego ramię i szyję. Przez cienki materiał jego czarnej koszulki czułam rytmiczne uderzenia jego pulsu. Dotknął mojej szyi, gładził końcami palców delikatne pasemka włosów nad karkiem, przesuwał dłoń po moim szczupłym, gładkim ramieniu, obejmował uściskiem krągłość łokcia.
- Coś jest nie tak? - zapytał troskliwie widząc, że stronię od okazywania mu uczuć.
- Nic mi nie jest - odparłam obojętnie. - Głupio się czuję przy tobie tak wyglądając - skłamałam. Chłopak spojrzał na moją rozciągniętą koszulkę i dresy.
- Wyglądasz lepiej niż kiedykolwiek - przysunął się do mnie.
- Kłamca - śmiejąc się szturchnęłam go w ramię.
- Twój kłamca - ujął mój podbródek. Chciałam powiedzieć, jak bardzo mi na nim zależy, ale nie mogłam. Coś mnie zwyczajnie powstrzymywało. Jego spojrzenie, które dotychczas mnie rozbrajało i drgające koniuszki rzęs, na które kochałam patrzeć, tym razem budziły strach i zwątpienie. Delikatnie go od siebie odepchnęłam.
- Powiesz mi w końcu co się dzieje? - zdjęłam jego rękę z ramienia, którą na nie położył. Odsunęłam się od niego. Ukryłam twarz w dłoniach. Milczeliśmy. To milczenie przyszło tak nagle, że było jeszcze gorsze i wymowniejsze od tysiąca słów.
- Idź już - wyszeptałam. Malik sięgnął po papierosa. Widziałam przez palce, jak się zaciągał głęboko, zachłannie. Nie wiedziałam, że pali.
- Idź - powtórzyłam. Zgniótł papierosa.
- Myślałem, że nie mamy przed sobą tajemnic...
- Też tak myślałam - zerwałam się i wbiegłam do siebie na górę. Zamknęłam drzwi na klucz. Zayn ruszył za mną.
- Daphne! - zaczął szarpać klamkę. - Cholera, Daphne! Wpuść mnie! - walił pięściami w drzwi. Nie odpowiedziałam. Położyłam się na łóżko licząc łzy skapujące na poduszkę. Usłyszałam trzask drzwi. Chłopak wyszedł. Nie miałam już siły histeryzować. Z każdą chwilą świadomość, że to wszystko mnie przerasta, była coraz większa. Nie liczyłam minut, byłam na tyle zmęczona, że pokrótce, zasnęłam.
Uniosłam jedną powiekę, drugą odsłaniając skrawek źrenicy. Wyprężyłam się wyprostowując ręce.
- Uśmiechasz się kiedy śpisz, wiesz? - na dźwięk głosu Tommego, oprzytomniałam.
- Co ty tu robisz, mały? - przytuliłam go do siebie.
- Ale masz zimne ręce - ujął moją dłoń i zaczął w nią chuchać.
- Przeżyję jakoś - przykryłam nas kocem.
- Ale nie powiesz tatusiowi, że przyszedłem do ciebie? - spojrzał na mnie tymi swoimi błyszczącymi oczyma.
- A czemu miałabym nie mówić?
- Bo powiedział, że jesteś zmęczona i mam cię nie zadręczać - spuścił w dół dolną wargę ust.
- Przecież wiesz, że nigdy mnie nie zadręczasz.
Spojrzałam na panoramę za oknem. Było już ciemno, a pokój oświetlała tylko jedna, mała lampka.
- Płakałaś? - zapytał.
- Nie - zaprzeczyłam. - No co ty! - powiedziałam bardziej zdecydowanie. Chłopiec położył się na moim brzuchu. Czułam, jak powoli zasypiał - Tommy? - przekręcił główkę w moją stronę. - Nie powiedziałeś mi jednego... Jak to się stało? Ten wypadek...
- Bolał mnie brzuszek i chciałem wziąć coś, żeby już nie bolał. Na stoliku leżały saszetki z tabletkami, które trzeba było wyjąć z pudełka. Znalazłem nóż, bo chciałem te opakowania wyjąć, no i się skaleczyłem. Wziąłem kilka takich tabletek, żeby mnie już nic nie bolało, ale bolało coraz bardziej, więc wziąłem ich jeszcze więcej, a potem jeszcze i... - mówienie na jednym wydechu sprawiło, że po chwili musiał zaczerpnąć powietrza. - I wtedy ty zeszłaś na dół... - dokończył. Mocno go do siebie przycisnęłam.
- Spójrz, widzisz tę gwiazdę? - zagadałam chłopca.
- Tę? - wskazał palcem na tę najjaśniejszą.
- Nie, tę - Nakierowałam dłoń malucha na tę przygasłą, która ukrywała się w blasku tej najwidoczniejszej. - To będzie nasza gwiazdka, dobrze?
- Ale ona jest taka szara, taka smutna...
- Jest taka, bo jest sama, nie ma nikogo. Teraz będzie nasza, zaopiekujemy się nią. I zawsze, kiedy będziesz miał jakiś problem, spójrz się na nią, pomyśl o mnie, a ja się zjawię i ci pomogę - dotknęłam palcem czubek jego nosa. Chłopiec się zaśmiał.
- Zawsze? - upewnił się.
- Zawsze - pocałowałam go w czuprynę. - Teraz zmykaj już spać - wygoniłam go z pokoju.
- Daphne... - zapytał stojąc przy drzwiach. - Fajnie, że jesteś... - w jego niebieskich oczach dostrzegłam chochliki, na których widok w moim sercu zrobiło się cieplej. Nie przywiązał większej uwagi do mojego uśmiechu i wyszedł, tym samym zostawiając mnie samą.
Nakręciłam maleńką pozytywkę, która stała na etażerce przy moim łóżku. Wpatrywałam się w baletnicę, która kręciła się w kółko do spokojnej melodyjki. Pamiętam, jak wielką radość sprawiało mi oglądanie jej w dzieciństwie. Znowu zaczęłam myśleć. Błądziłam. Szukałam odpowiedniego wyjścia z tych przeklętych sytuacji, jakie rzucił na mnie los...
Poniedziałek... Dzień, w którym uwolnię się z objęć Morfeusza tylko po to, by w przyszłości móc uwolnić się stąd. Zacząć wszystko od początku. Samotnie, na własną rękę...
______________________________________________________________
I co myślicie? Coraz trudniej, prawda? Mieeszam :D Ale lubię mieszać, bo to właściwie wcale nie jest tylko "historyjka o One Direction", ale moja własna, osobista mekka, do której lubię się uciekać.
Szkoda, że pod ostatnim rozdziałem było tylko 19 komentarzy, poważnie mnie to zdemotywowało, ale dodaję nowy dla Was z nadzieją, że ten wzbudzi w Was więcej emocji i spodoba się jeszcze bardziej. Także mocno proszę, komentujemy kochane! Co Wam szkodzi? ;P
I jeszcze jedna sprawa, chyba najistotniejsza. Zgłosiłam się do konkursu, na najlepszego bloga o One Direction CZERWIEC 2012 i byłabym dozgonnie wdzięczna za każdy oddany na mnie głos. Owe głosowanie rozpocznie się w poniedziałek, więc mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie: http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/
Wiecie dobrze jak się ze mną skontaktować (a jak nie wiecie, to informacje macie w poprzednich notkach). Z chęcią z Wami popiszę!
PYTAJCIE - http://ask.fm/AmeliaxoxoMTT
gg - 33348455
Pozdrawiam i dziękuję, że ze mną jesteście... Szkoda, że tak mało komentarzy. Widocznie moje opowiadanie faktycznie schodzi na psy :))
Ameliaxoxo
Odskoczyłam od niego, po czym szybko pozbierałam swoje ciuchy porozwalane po całym pokoju. Wbiegłam do łazienki, która znajdowała się za ścianą, po prawej stronie pomieszczenia. Rzuciłam ubrania na podłogę.
- Szmata - wysyczałam przez zęby, po czym z całej siły uderzyłam się w policzek z otwartej dłoni. Pochyliłam się nad umywalką. Miałam ochotę wsadzić sobie pięść do ust, jednak w efekcie przygryzłam jedynie nadgarstek, co miało zatrzymać łzy w oczach. Zrobiło mi się niedobrze, zaczęłam wymiotować. Ściskając zimny kompakt zwracałam wszystko to, co dotychczas trafiło do mojego żołądka.
Oparłam się o glazurę i uderzyłam się po raz kolejny. Tym razem zdecydowanie mocniej. Poczułam krew podpływającą pod moją skórę. Chwiejąc się, stanęłam na brązowym chodniku.
Narzuciłam na siebie sukienkę, niedbale naciągnęłam rajstopy, zrobiłam niechlujnego kitka i z pewnym lękiem chwyciłam klamkę.
Styles siedział tyłem do mnie, na krańcu łóżka, ubrany jedynie w bokserki. Rękoma podpierał się o kolana stukając nerwowo stopami o panele. Usłyszał skrzypienie drzwi, ale mimo to, nie odwrócił się, pozostał obojętny. Czekałam na jego reakcję.
- Co teraz? - zapytał ochryple.
- A co ma być? - wydrwiłam go.
- A jeśli...? - siał domysły. Nienawidziłam tego.
- Myślisz, że moglibyśmy...? - zaśmiałam się. - Błagam! Nawet po pijaku bym się z tobą nie przespała. To zwykły zbieg okoliczności - nie brzmiało to zbyt wiarygodnie...
Rozejrzałam się po mieszkaniu. Typowa, szara kawalerka. Jeden pokój, jedna łazienka, jedna kuchnia... Nie sposób było zabłądzić. Zanim zeszłam w dół szarego korytarza, spojrzałam ostatni raz na chłopaka. Jego niepewne spojrzenie mnie przygnębiło, ale mimo to, nie zawahałam się.
Kamienica znajdowała się całkiem niedaleko lokalu, w którym urządzono tę całą, pieprzoną imprezę. Podczas drogi powrotnej starałam się nie myśleć. Bałam się myśleć, zwyczajnie się bałam...
Weszłam do domu. Szpilki rzuciłam w kąt swojego pokoju.
Usiadłam w przetartym fotelu oprawionym czarną skórą. Co czułam? Gorycz, obrzydzenie, wstręt... Tych emocji nie dało się wyrazić poprzez łzy, nie mogłam tego nikomu wytłumaczyć. Najgorsze jednak było przerażenie rosnące gdzieś od żołądka, mącące bicie serce, dławiące oddech w krtani.
Po czasie się przebrałam, zmyłam makijaż doprowadzając się do całkiem przeciętnego, codziennego stanu. Zaczęłam błąkać się po pokoju, szukając odpowiedniego miejsca dla siebie. Pałętałam się między meblami co chwila sięgając po wodę mineralną, która zwykła leżeć na parapecie.
Wyjrzałam przez okno. Padało. Wsłuchiwałam się w spokojny akompaniament deszczu, kiedy zagłuszył go dzwonek do drzwi, a ponieważ w domu nikogo nie było, to na mnie spadł przywilej zaproszenia gościa do środka.
Na sam widok Zayna, osłupiałam.
- Niespodzianka - wyszeptał gorliwie.
- Nie spodziewałam się - i znowu ten uśmiech. Przywołany na twarz z wyraźnym oporem.
Pocałował mnie w czoło. - Przez ciebie jestem cała mokra - zaśmiałam się.
- Nie przesadzaj - włożył dłonie do tylnych kieszeni moich spodni. Poczułam, że moja przestrzeń zostaje naruszona, więc wymigałam się od pocałunku.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam zmieniając temat.
- Nie, dzięki - zsunął z nóg buty i usiadł na sofie w salonie obok mnie. Przykryłam stopy poduszką. - Tęskniłem za tobą, Daphne. Bardzo za tobą tęskniłem...
Ogarnął mnie swoim ramieniem. Wtuliłam twarz między jego ramię i szyję. Przez cienki materiał jego czarnej koszulki czułam rytmiczne uderzenia jego pulsu. Dotknął mojej szyi, gładził końcami palców delikatne pasemka włosów nad karkiem, przesuwał dłoń po moim szczupłym, gładkim ramieniu, obejmował uściskiem krągłość łokcia.
- Coś jest nie tak? - zapytał troskliwie widząc, że stronię od okazywania mu uczuć.
- Nic mi nie jest - odparłam obojętnie. - Głupio się czuję przy tobie tak wyglądając - skłamałam. Chłopak spojrzał na moją rozciągniętą koszulkę i dresy.
- Wyglądasz lepiej niż kiedykolwiek - przysunął się do mnie.
- Kłamca - śmiejąc się szturchnęłam go w ramię.
- Twój kłamca - ujął mój podbródek. Chciałam powiedzieć, jak bardzo mi na nim zależy, ale nie mogłam. Coś mnie zwyczajnie powstrzymywało. Jego spojrzenie, które dotychczas mnie rozbrajało i drgające koniuszki rzęs, na które kochałam patrzeć, tym razem budziły strach i zwątpienie. Delikatnie go od siebie odepchnęłam.
- Powiesz mi w końcu co się dzieje? - zdjęłam jego rękę z ramienia, którą na nie położył. Odsunęłam się od niego. Ukryłam twarz w dłoniach. Milczeliśmy. To milczenie przyszło tak nagle, że było jeszcze gorsze i wymowniejsze od tysiąca słów.
- Idź już - wyszeptałam. Malik sięgnął po papierosa. Widziałam przez palce, jak się zaciągał głęboko, zachłannie. Nie wiedziałam, że pali.
- Idź - powtórzyłam. Zgniótł papierosa.
- Myślałem, że nie mamy przed sobą tajemnic...
- Też tak myślałam - zerwałam się i wbiegłam do siebie na górę. Zamknęłam drzwi na klucz. Zayn ruszył za mną.
- Daphne! - zaczął szarpać klamkę. - Cholera, Daphne! Wpuść mnie! - walił pięściami w drzwi. Nie odpowiedziałam. Położyłam się na łóżko licząc łzy skapujące na poduszkę. Usłyszałam trzask drzwi. Chłopak wyszedł. Nie miałam już siły histeryzować. Z każdą chwilą świadomość, że to wszystko mnie przerasta, była coraz większa. Nie liczyłam minut, byłam na tyle zmęczona, że pokrótce, zasnęłam.
Uniosłam jedną powiekę, drugą odsłaniając skrawek źrenicy. Wyprężyłam się wyprostowując ręce.
- Uśmiechasz się kiedy śpisz, wiesz? - na dźwięk głosu Tommego, oprzytomniałam.
- Co ty tu robisz, mały? - przytuliłam go do siebie.
- Ale masz zimne ręce - ujął moją dłoń i zaczął w nią chuchać.
- Przeżyję jakoś - przykryłam nas kocem.
- Ale nie powiesz tatusiowi, że przyszedłem do ciebie? - spojrzał na mnie tymi swoimi błyszczącymi oczyma.
- A czemu miałabym nie mówić?
- Bo powiedział, że jesteś zmęczona i mam cię nie zadręczać - spuścił w dół dolną wargę ust.
- Przecież wiesz, że nigdy mnie nie zadręczasz.
Spojrzałam na panoramę za oknem. Było już ciemno, a pokój oświetlała tylko jedna, mała lampka.
- Płakałaś? - zapytał.
- Nie - zaprzeczyłam. - No co ty! - powiedziałam bardziej zdecydowanie. Chłopiec położył się na moim brzuchu. Czułam, jak powoli zasypiał - Tommy? - przekręcił główkę w moją stronę. - Nie powiedziałeś mi jednego... Jak to się stało? Ten wypadek...
- Bolał mnie brzuszek i chciałem wziąć coś, żeby już nie bolał. Na stoliku leżały saszetki z tabletkami, które trzeba było wyjąć z pudełka. Znalazłem nóż, bo chciałem te opakowania wyjąć, no i się skaleczyłem. Wziąłem kilka takich tabletek, żeby mnie już nic nie bolało, ale bolało coraz bardziej, więc wziąłem ich jeszcze więcej, a potem jeszcze i... - mówienie na jednym wydechu sprawiło, że po chwili musiał zaczerpnąć powietrza. - I wtedy ty zeszłaś na dół... - dokończył. Mocno go do siebie przycisnęłam.
- Spójrz, widzisz tę gwiazdę? - zagadałam chłopca.
- Tę? - wskazał palcem na tę najjaśniejszą.
- Nie, tę - Nakierowałam dłoń malucha na tę przygasłą, która ukrywała się w blasku tej najwidoczniejszej. - To będzie nasza gwiazdka, dobrze?
- Ale ona jest taka szara, taka smutna...
- Jest taka, bo jest sama, nie ma nikogo. Teraz będzie nasza, zaopiekujemy się nią. I zawsze, kiedy będziesz miał jakiś problem, spójrz się na nią, pomyśl o mnie, a ja się zjawię i ci pomogę - dotknęłam palcem czubek jego nosa. Chłopiec się zaśmiał.
- Zawsze? - upewnił się.
- Zawsze - pocałowałam go w czuprynę. - Teraz zmykaj już spać - wygoniłam go z pokoju.
- Daphne... - zapytał stojąc przy drzwiach. - Fajnie, że jesteś... - w jego niebieskich oczach dostrzegłam chochliki, na których widok w moim sercu zrobiło się cieplej. Nie przywiązał większej uwagi do mojego uśmiechu i wyszedł, tym samym zostawiając mnie samą.
Nakręciłam maleńką pozytywkę, która stała na etażerce przy moim łóżku. Wpatrywałam się w baletnicę, która kręciła się w kółko do spokojnej melodyjki. Pamiętam, jak wielką radość sprawiało mi oglądanie jej w dzieciństwie. Znowu zaczęłam myśleć. Błądziłam. Szukałam odpowiedniego wyjścia z tych przeklętych sytuacji, jakie rzucił na mnie los...
Poniedziałek... Dzień, w którym uwolnię się z objęć Morfeusza tylko po to, by w przyszłości móc uwolnić się stąd. Zacząć wszystko od początku. Samotnie, na własną rękę...
______________________________________________________________
I co myślicie? Coraz trudniej, prawda? Mieeszam :D Ale lubię mieszać, bo to właściwie wcale nie jest tylko "historyjka o One Direction", ale moja własna, osobista mekka, do której lubię się uciekać.
Szkoda, że pod ostatnim rozdziałem było tylko 19 komentarzy, poważnie mnie to zdemotywowało, ale dodaję nowy dla Was z nadzieją, że ten wzbudzi w Was więcej emocji i spodoba się jeszcze bardziej. Także mocno proszę, komentujemy kochane! Co Wam szkodzi? ;P
I jeszcze jedna sprawa, chyba najistotniejsza. Zgłosiłam się do konkursu, na najlepszego bloga o One Direction CZERWIEC 2012 i byłabym dozgonnie wdzięczna za każdy oddany na mnie głos. Owe głosowanie rozpocznie się w poniedziałek, więc mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie: http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/
Wiecie dobrze jak się ze mną skontaktować (a jak nie wiecie, to informacje macie w poprzednich notkach). Z chęcią z Wami popiszę!
PYTAJCIE - http://ask.fm/AmeliaxoxoMTT
gg - 33348455
Pozdrawiam i dziękuję, że ze mną jesteście... Szkoda, że tak mało komentarzy. Widocznie moje opowiadanie faktycznie schodzi na psy :))
Ameliaxoxo
SUPER ;D
OdpowiedzUsuńSuper, zagłosuję na ciebie
OdpowiedzUsuńMatko, KOCHAM TEGO BLOGA, pisz dalej, szyyyyybkoooooooo!!!!!!!!!
<3
Kochan, przyznaje się z ręką na sercu, że to najfajniejszy i najlepiej napisany blog jaki do ter pory przeczytałam. Przepraszam, że nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów ale nie miałam możliwości ze względu na to iż kopiowałam go na pdf i czytałam na czytniku.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
osestory-onedirection.blogspot.com
Genialnie! Rozpłakałam się normalnie! Właśnie w takich momentach uświadamiam sobie, że mój blog przy Twoim to totalna beznadzieja! Świetnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńChciałabym napisać coś sensownego,ale po prostu zatyka mnie jak czytam twojego bloga....pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńNo co ty?!?!
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest świetne i właśnie super że One Direction nie ,,gra" w nim głównej roli.
Pisz dalej bo czuję że to opowiadanie jest bardzo uduchawione, a nie suche jak większość.
Pozdrawiam MARTA
Świetny jak zawsze :))
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, nie zwlekaj taak ! :D
o moj boze jaki swietny rozdzial.
OdpowiedzUsuńa ta piosenka dawala taki nastroj.
malo sie nie poplakalam tam. ;3
Tommy wrocil, to bardzo fajnie.
jej ciekawe czy sie przespali.
ciekawe czy sie rozstanie z Zaynem.
oby nie, albo niech tak i wroca pozniej.
czekam z niecierpliwoscia na 14 jak na kazdy jeden.
co tam wgl u Ciebie Amelia ? ;D
licze na odpowiedz na twitterze. ;)
kocham twoje opowiadanie z rozdzialu coraz bardziej.
twoja osoba jest nieziemska
pozdrawiam
@LoveIrishNiallx
rozdział dobry ;) mnie się podoba ;D a 19 komentarzy to wcale nie tak źle! ;) ja za tyle pod jednym rozdziałem to chyba skakałabym pod sufit z radości ;P cóż, pisz dalej, czekam ;) a tymczasem zapraszam do mnie ;) zaczynam pisać opowiadanie, co prawda nie o 1D ale podobne, może Cię zainteresuje ;) http://living-melody.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń+ dodaję do obserwowanych ;)
Kochaaaaaaam ! Nie mogła bym normalnue funkcjonować gdyby nie to opowiadanie ! :*
OdpowiedzUsuńOla . :)
jaki ten tommy kochany :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział
czekam na następny :D
Smutny rozdział ... ale oczywiście świetny jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńLAMOOOOOOOO <3
OdpowiedzUsuńświetne! jak zwykle :D
OdpowiedzUsuńsuper czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńgenialny :DDD
OdpowiedzUsuńczekam na następny :DDDD !
Świetny ! Mieszasz, mieszasz kobieto ! PISZ bo twoje opowiadanie uzależnia xd !!!
OdpowiedzUsuńŚwietnyyyy :D uzależnia.. :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwościa czekam na następny rozdział :D
Bardzo fajny rozdział ! :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się bardzooo !
OdpowiedzUsuńWow :) Na prawdę twój blog jest świetny i masz talent .
OdpowiedzUsuńsuper, ja chce już kolejny
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest piękne. Takie.. Prawdziwe. Musisz być niezwykłą osobą. Whateva. Świetny rozdział :3
OdpowiedzUsuń/ K.
No co ja mam napisać??? Rozdział jak zwykle niesamowity:):) Bez zastrzeżeń:):)
OdpowiedzUsuńJesteś super uwielbiam Cię:) I proszę nie przestawaj pisać, bo robisz to wspaniale:):)
Pozdrawiam:)
Weronika :)
Tommy jest zajebisty! XD
OdpowiedzUsuńCzekam na następne :D To genialne opowiadanie!
aż mi się chciało płakać :(
OdpowiedzUsuńrozdział jak zawsze fantastyczny. :D nie wiem co dodać, bo wiesz, że kocham twoje opowiadanie <3
A xx
Genialne. Twoje opowiadanie wywołuje u mnie tyle emocji. Uwielbiam twoje opowiadanie. ;)
OdpowiedzUsuń