czwartek, 7 czerwca 2012

Chapter fifteen


http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&NR=1&v=rtOvBOTyX00


Loui dotknął swoją zimną dłonią mojego rozgrzanego karku. Drgnęłam. Moja klatka piersiowa uniosła się do góry jednocześnie rozpierając mnie powietrzem nagromadzonym w płucach.
- Trzymaj - chłopak podał mi kakao w dużym, niebieskim kubku. 
- Dzięki - naciągnęłam rękawy za nadgarstki i przejęłam od chłopaka gorący napój. Usiadłam w wiklinowym krześle stojącym przy kaloryferze.
- A więc... Powiesz mi w końcu co się dzieje? - Tomlinson klapnął na podłodze podpierając się plecami o polowe łóżko. 
- Masz zamiar dalej drążyć ten temat? Daj już spokój, proszę - zmarszczyłam czoło. 
- Słuchaj, masz do wyboru dwie opcje. Albo mówisz mi o co chodzi, albo w ostateczności mówisz mi o co chodzi. Wybieraj - powiedział całkiem poważnie. Nie przejęłam się jego słowami. 
- Zaśpiewaj mi coś - rozkazałam pieszcząc swoje obojczyki.
- Daphne... - Louis nie dawał mi spokoju, chociaż i tak nie miał nic do gadania.
Nie potrafiłam mu powiedzieć co mnie dręczy, co nie daje mi spokoju i skutecznie zatruwa moje myśli.
Zwyczajnie. 
Nie.
Potrafiłam.
- Zaśpiewaj mi coś - ponowiłam żądanie. 
- Nie - odparł stanowczo.
- W takim razie idę - zagroziłam mu. 
- W takim razie idź - był niewzruszony. Kto by się spodziewał po Tomlinsonie takiej stanowczości. 
- Do jutra, Loui - uśmiechnęłam się do niego szelmowsko. 
- Do jutra - wymruczał po nosem. Nawet kiedy był wkurzony, wyglądał arcysłodko. Chyba właśnie dlatego, jego foszek na mnie nie zadziałał. Nic, a nic. 
Wyszłam z maleńkiej kamienicy zakładając co chwila nieznośne, elektryzujące się włosy za uszy. Dzieci poznikały z podwórka, a dorośli zmagając się z ponaglającym ich, porywistym wiatrem wracali z pracy do domu, do rodziny. 
A ja? Najzabawniejsze jest to, że nie miałam gdzie wracać, nie miałam do kogo wracać. Tommy w najlepsze bawił się w przedszkolu, a mój ojciec... Licho właściwie wie, co robił mój ojciec. 
Przyczołgałam się do domu. Autobus mi uciekł, więc byłam zdana na własne nogi. 
Znużona wlazłam na piętro i zamknęłam się w pokoju. Wskoczyłam plackiem na łóżko i przycisnęłam swoją twarz do poduszki. Tylko ona mogła znieść mój rozpaczliwy, głuchy krzyk. 
Nagle do moich uszu dobiegł chaotyczny stukot w drzwi. Szybko poderwałam się do góry. 
Nigdy nie zakluczaliśmy domu, więc każdy mógł bez problemu wejść do środka. Mimo pewnego lęku, otworzyłam. 
- No siema, Collingwood - Zayn oparty łokciem o framugę podtrzymywał swoją głowę na dłoni. 
- Gdybyś nie był aż tak seksowny, to pewnie bym cię stąd wygoniła - wcisnęłam ręcę pod jego skórzaną kurtkę. 
- Więc zaprosisz mnie do siebie? - Malik zaczął jeździć kciukami przy kącikach moich ust. 
- A muszę? - zrobiłam błagalną minę nie chcąc oderwać się od torsu chłopaka. No i znowu. Znowu zatraciłam się w jego błyszczących, czekoladowych tęczówkach i malinowych wargach. Po raz kolejny tak ciężko było mi się oderwać od jego rozpalonych dłoni, które zawsze sprawiały, że przez moje ciało przechodziły dreszcze, a w głowie buzowały niegrzeczne myśli. 
Stanęłam na jego znoszonych trampkach. On przeszedł z dodatkowym balastem w mojej postaci kilka kroków. W końcu stracił równowagę i oboje wylądowaliśmy na łóżku. 
Zaczęłam się śmiać nie mogąc powstrzymać bólu brzucha, a on, przekręcony bokiem, uśmiechał się łagodnie. 
- Lubię twój śmiech - pocałował mnie w szyję. Delikatnie, krótko. 
- Co jeszcze lubisz? - przygryzłam wargę. 
- Lubię twoje oczy - kolejny raz ucałował mnie w szyję. Tym razem nieco niżej. - I to jak odgarniasz włosy z czoła - i znowu przykleił swoje lepkie wargi do mojego ciała. - Lubię to, jak się denerwujesz, to jak się rumienisz i to, jak wyobrażasz sobie mnie nago.
Każdy całus przeplatany słowami sprawiał mi niezwykłą przyjemność. Szczególnie ten ostatni, złożony pomiędzy piersiami. 
- Słucham? - zaśmiałam się pod nosem udając oburzenie. 
- Nie udawaj, że tego nie robisz - przejechał wilgotnym językiem po wargach. 
- Widzę, że ktoś tu ma wysokie mniemanie o sobie - wplotłam palce w jego czuprynę. 
- Kochanie, ja to po prostu wiem - poruszył znacząco brwiami. 
No, może wyobrażałam go sobie nago... Raz, czy dwa... Ewentualnie za każdym razem, kiedy na niego spojrzałam. 
- Zimno mi - przytuliłam się do jego gorącego ciała. 
- Masz może ochotę na pizze?
- Nie jestem głodna, tylko jest mi zimno - zrobiłam minę nadąsanej dziewczynki. 
- No chodź tu - chłopak położył się na plecach. Ułożyłam się wygodnie na jego ramieniu. 
Dziwne uczucie... Byłam skołowana, ale jednocześnie szczęśliwa. Wszystkie moje lęki i zmartwienia migiem tonęły w jego kawowym spojrzeniu. Każde zwątpienie mijało wraz z jego dotykiem. 
Jednak po ciemku, kiedy zostawałam sama w ciasnym, dusznym pomieszczeniu, całe zło tego świata spadało na mnie z podwojoną siłą. Wszystkie zmartwienia i troski wracały nie dając spokoju. Rujnując w głębokiej rozpaczy i niezrozumieniu. 
A mój przypadek? Mój przypadek był wyjątkowo ciężki. 
Dziewczyna, lat osiemnaście, zakłamana, zdemoralizowana, zagubiona... Ale mająca przy sobie kogoś, przy kim jest szczęśliwa, kto jest lekiem na ludzką wrogość i nienawiść... I własną głupotę.
Przy nim starałam się nie myśleć, bo myśli pogrążały mnie w jeszcze większym zakłopotaniu. Każdy problem odkładałam na później, by tymczasem z każdą kolejną minutą móc na nowo zakochiwać się w jego spojrzeniu. 

- Tęskniłem jak debil, wiesz? - wsłuchiwałam się w rytmiczne bicie jego serca. 
- Wiem - podniosłam głowę i cmoknęłam go w nos. 
- Przepraszam za tamto... - spiął palce u stóp.
- Nie wracajmy do przeszłości. Jest dobrze, serio. Tak dobrze, jak jeszcze nigdy - pociągnęłam wargami po jego szorstkim zaroście. 
- Chciałem z tobą o czymś pogadać - przeszłam do pozycji siedzącej. - Nie, leż tutaj. Tak będzie mi wygodnie - powiedział kojącym głosem. Wyszukałam jego ręki i splotłam palce swojej dłoni z jego. 
- A więc? - odchrząknęłam zalegającą mi ślinę w gardle. 
- Wtedy, na dyskotece - zaczął niepewnie. - Gemma zasłabła i wylądowała w szpitalu - zrobił długą pauzę wyczekując mojej reakcji. - Przepraszam, że wybiegłem bez słowa, ale przez telefon to wszystko brzmiało na prawdę strasznie.
- Nie musisz mi tego mówić - szepnęłam przejęta. 
- Zadzwoniła do mnie jej matka - mówił dalej nie zważając na moje słowa. - Ciąża jest zagrożona - spojrzał się w sufit. 
- I po co mi to mówisz? - podniosłam się i usiadłam po turecku. Czułam, jak mój żołądek powoli ściska się z żałości, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Określono dokładny miesiąc. Miesiąc, w którym... No, w którym zaszła. Nie zgadza się - bąknął zażenowany. 
- Czyli to nie jest twoje dziecko? - przeniosłam wzrok z kołdry na chłopaka. 
- Nie wiem... Chyba nie... W każdym razie zgodziłem się na test, który ma potwierdzić ojcostwo.
- Potwierdzić? 
- Albo zaprzeczyć - wydukał. - Ale nawet jeśli to nie jest moje dziecko... Ciąży na mnie pewna odpowiedzialność. W końcu skoro ojciec jest nieznany, to ja będę musiał się przyczynić do wychowywania tego dziecka. 
- Nie będziesz - przetarłam załzawione oczy. - Przecież ono nas zniszczy. Nasz związek... Na tobie nic nie ciąży. To na niej ciąży. I to dziecko. Nie twoje dziecko - czułam jak moja warga zaczyna drgać. 
O tak, droga Gemma doskonale wiedziała jak zabawić się Zaynem. To właśnie ona była prezesem klubu ZrujnujŻycieDaphne (i Malika, oczywiście). 
- Błagam, Daphne - oczy chłopaka też się zaszkliły. Mocno mnie do siebie przytulił. Położył brodę na mojej głowie. 
- Boję się, że cię stracę... - wyszeptałam.
Z każdą strużką łez, tusz do rzęs coraz bardziej rozmazywał się na polikach. 
Pocałował mnie w czubek głowy. Okręcił sobie na palcu kosmyk moich włosów. Bardzo delikatnie ułożył mnie do pozycji leżącej. Przycisnął usta do moich ust. Smakowały miętową gumą. 
- Cokolwiek się wydarzy, nikt ani nic nie jest w stanie stanąć nam na drodze - wyszeptał gorliwie. Spojrzałam w jego oczy, a później przeniosłam wzrok na rzęsy. 
Długie, sklejone, drgające jak odnóża małych pajączków. 
Założyłam ręce za jego szyję. Oplotłam jego ciało swoimi nogami. Patrzeć w jego oczy, to tylko chwila. Chwila, która powoli sklejała drobne kawałki mojej rozbitej rzeczywistości. 
- Chyba się w tobie zakochałem, Collingwood - powiedział rozmarzonym tonem. 
Jeździłam opuszkami palców po wyraźnych konturach jego twarzy. 
- Dziękuję - wyszeptałam ledwo słyszalnie. 
- Za co? - zaczął gładzić palcami moje włosy. 
- Za to, że jesteś - złożyłam na jego ustach pocałunek. Pełen pasji, zaangażowania i namiętności. 


Otworzyłam zaspane oczy. Kiedy mgła przed nimi się rozwiała, znowu zaczęłam widzieć wyraźnie. Błądziłam wzrokiem po pokoju. Malika już nie było. Przeciągając się, głośno ziewnęłam. 
Było kilka minut po siódmej, ale tak wczesna, sobotnia pobudka miała miejsce tylko dlatego, że dzień wcześniej zasnęłam o dziewiętnastej. Przy Zaynie. I to dlatego zdziwił mnie samotny poranek.
Masakryczny ból głowy przy skroniach i mdłości nie pozwoliły mi na kontynuowanie snu. Zebrałam swoje zwłoki i doniosłam je do kuchni. Szlajałam się w tę i z powrotem czując, że każdej chwili mogę eksplodować. Kiedy huk w głowie był już nie do zniesienia, a tabletki nie skutkowały, pochwyciłam telefon stacjonarny leżący w salonie.
- Dzień dobry, ja chciałabym umówić się na wizytę u doktora Eisenhowera... Za godzinę?... Tak, tak... Pasuje mi... Dziękuję bardzo, do usłyszenia.
___________________________________________
No cześć :) I jak? Romantycznie, mdło... Jednym słowem ujmując, dość nudno. Ale pod wpływem ostatniej książki, jaką przeczytałam, powstał właśnie taki rozdział. Nijaki, ale trudno. Czasem takie też muszą powstać :) 
JEEEEJKU, ALE JA WAS KOCHAM! TYLE OSÓB DO MNIE PISZE I W OGÓLE OJEJKU O.O DZIĘKUJĘ BARDZO! 
To może zrobicie mi niespodziankę i obsypiecie komentarzami? No dobra, nic na siłę... Ale za każdą opinię byłabym niezmiernie wdzięczna, serio. To ważne. JEŚLI JUŻ CZYTASZ, TO SKOMENTUJ, PROSZĘ! 
Kontakt:
e-mail: ameliaxoxomtt@onet.pl 
twitter: AmeliaxoxoMTT (follow me xd)
ask.fm: http://ask.fm/AmeliaxoxoMTT Wszystkie pytania proszę kierować pod ten adres. Nie w komentarzach, czy na twitterze. 
gg: 33348455
I jeszcze raz przypominam, że biorę udział w konkursie. I tak już nie wygram i są nikłe szanse na podium, no ale nieważne xdd. I oczywiście dziękuję za dotychczasowe oddane na mnie głosy: http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/
I BŁAAAAAAGAM, polecajcie znajomym mojego bloga :)
Kocham Was i pozdrawiam, ameliaxoxo

24 komentarze:

  1. super rozdział uwielbiam tego bloga

    OdpowiedzUsuń
  2. daphne będzie mamusią harry tatusiem ... na na na na na na ...

    heh ... ale mam nadzieję że się wszystko ułoży pomiędzy zaynem i daphne :D
    świetny rozdział !!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny rozdział <3...jaką książkę przeczytałaś?

    OdpowiedzUsuń
  4. Czadowy rozdział nie mogę się doczekać następnego.Emily.Bay<33

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny, świetny, świetny....czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. no,no świetny!♥♥♥
    szyyyyyybko nowy!:3

    OdpowiedzUsuń
  7. w sumie nie wiem z kim powinna byc Daphne, bo i Zayn i Louis sa slodcy :) nie jest nudno, jest fantastycznie i genialnie! <3

    A xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest świetny, przede wszystkim jeśli chodzi o warsztat i takie tam. Obrzydliwie dobry :3 Masz świetny zasób słów. Może już to pisałam, ale Twoje opowiadanie jest niezwykle ambitne. Ale cholera no, nie lubię związku Daphne i Zayna :c sama nie wiem, czemu. KOCHAM DIALOG Z LOUISEM OMOMOM, na swój sposób mega słodki :3 ogólnie świetne opisy, etc. No wiesz. Czeeeekam. Na następny. Dziękuję. Weny.


    / K.

    OdpowiedzUsuń
  9. postanowilam zostawic go sobie na przeczytanie wlasnie po 23. wtedy mam totalna cisze, spokoj, leze i zatracam sie w melodii muzyki dobranej do rozdzialu, czytajac. wcale nie bylo mdle i dosc nudnie. bylo cudownie. Louis byl swietny w tym rozdziale. nie spodziewalabym sie ze on tak powie. a ta przygoda z Zaynem. nie pomyslslabym ze akurat on wlasnie wtedy przyjdzie. na poczatku pomyslalam ze to Louis juz sie odbrazil i przyszedl. no to zapowiada sie ciekawie kolejny, wiec czekam jak zawsze. zastanawiam sie tylko co bedzie z ta Daphne u tego lekarza. ale mam nadzieje ze niebawem dodasz rozdzial. ze nie bede musiala tak dlugo na niego czekac, bo ja sie strasznie na nie niecierpliwie. strasznie sie przywiazalam do tego opowiadania. czekam na 16. mam nadzieje ze odpiszesz jak zwykle na tt.
    @LoveIrishNiallx
    + kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. dziewczyno, normalnie kocham Twojego bloga. każde zdanie, słowo, przecinek... wywyołują we mnie emocje. nie mogę się doczekać każdego nowego rozdziału. naprawdę powinnaś pisać ksiązki, bo jesteś mega utalentowana. prowadząc tego bloga sprawiasz przyjemnosc wielu osobom. tak trzymaj!

    xoxo,

    PJ

    OdpowiedzUsuń
  11. jaram się jak pochodnia !

    Może w między czasie wejdziesz no mój blog? Zapraszam -> http://lookingforlifewithoutemotions.blogspot.com/ Pozdrawiam Emily <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny rozdział!!
    Zapraszam do siebie
    http://i-choke-on-my-own-words.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Kolejny genialny rozdział:):) Super że dla nas piszesz i nie przejmuj się bo każdy twój rozdział że super i żaden rozdział nie jest nudny ale głupi, jest magiczny.

    Pozdrawiam :):P

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam NA ZUPEŁNIE INNEGO NIŻ WSZYTSKIE BLOGA O ONE DIRECTION zapraszam ! http://loveisonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. zaczęłam dziś czytać to opowiadanie i muszę przyznać, że niesamowicie mnie wciągnęło.
    pięknie piszesz, masz wielki talent dziewczyno.!!
    mam tylko wielką nadzieję, że Daphne nie jest w ciąży ale z tego co zdążyłam wywnioskować to wszystko na to niestety wskazuje.. ; //
    z niecierpliwością czekam na dalsze losy bohaterów i serdecznie zapraszam do mnie. ; ]]

    OdpowiedzUsuń
  16. no czesc lama <3 fajna piosenka, fajny rozdzial, fajnie ze daphne bedzie w ciazy. oooooo

    OdpowiedzUsuń
  17. o jeny ! ale jajca jak będzie w ciąży :o

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział jak zwykle cudowny :D I LOVE YOU AND THIS STORY :*******************************************
    Nikuś

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetnie jak zawsze ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. to jest piękne, KOCHAM CIE, dosłownie! : ****

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny ! Ale zresztą jak każde :D Nie moge się doczekać następnego. ( przepraszam, że dopiero komentuje, ale rozdział czytałam na telefonie, a nie chciałam z Anonima komentować już ) :)

    OdpowiedzUsuń