piątek, 15 czerwca 2012

Chapter sixteen


http://www.youtube.com/watch?v=-EQ6eHeBrhM

Nowotwór. Nowotwór szyjki macicy. Słowa, które osiadają na dnie duszy i sprawiają, że wszystkie dotychczasowe problemy przestają być problemami. 
Nie do zniesienia słowa i odruchy. W jednej chwili stoisz na pozycji przegranej. 
Kilka chwil, które przesądzają życie, które wskazują drogę. Drogę bez wyjścia. 
Pustka. Bo tylko to słowo jest w stanie określić co czujesz. Coś co wyżera od środka i skutecznie powstrzymuje od okazywania najmniejszych nawet emocji. Moment. Moment, w którym zdajesz sobie sprawę z tego, że nie możesz już walczyć, bo nawet gdybyś chciał, to i tak jesteś bezsilny. 


Wyszłam z bladego budynku co chwila napotykając się na stare, schorzałe twarze. Błyszczące oczy pragnące śmierci. Odejścia z godnością i pozostawienia po sobie w sercach najbliższych okruchy wspomnień.
Ludzie wiedzący, że już zrobili na tym świecie to, co było im dane. 
Osoby martwe w środku, ale żywe na zewnątrz, świadome. Z pozoru. 
Usiadłam na ławce. Zapaliłam. Zaciągnęłam się głęboko, zachłannie, bez najmniejszych zahamowań. Było po dziewiętnastej. Uliczne lampy rozświetlały ponure, październikowe, londyńskie drogi. Wtuliłam się mocniej w kurtkę z dżinsu. 
Myślałam. Myśli, od których dotychczas starałam się wybronić, zamęczały mnie coraz bardziej. Pytania rosły w siłę i nie potrafiłam nad nimi zapanować. 
Z każdą chwilą czułam coraz większy ucisk przy skroniach. Pragnęłam uwolnić się od samej siebie. 
Zdawało się być coraz chłodniej. Pokrótce wysłałam wiadomość do Malika. Zbierałam w sobie odwagę, by móc wypowiedzieć mu wszystkie zdania, które wcześniej ułożyłam sobie w głowie. 


"Trafalgar Square. Przyjdź. Szybko."


Uniosłam głowę do góry. Napawałam się widokiem księżyca na grafitowym tle, kiedy pojawił się on. Równie olśniewający co niejedna z gwiazd. Perłowy uśmiech, czekoladowe spojrzenie, nienagannie ułożona fryzura i skórzana kurtka na krwistoczerwonej, przylegającej do wyrzeźbionego ciała Zayna przyprawiła mnie o dreszcze. 
Każda chwila, każdy moment spędzony przy nim, był krótkim oderwaniem się od rzeczywistości. Błąkaniem się po skrawku osobistej, małej mekki. 
Wstałam niepewnie. Z uśmiechem na twarzy uścisnęłam jego gorące dłonie. I niezależnie jak zimno byłoby na dworze, on zawsze był rozpalony. 
Wszystko, co chciałam mu powiedzieć nagle straciło jakikolwiek sens. Każde zdanie zostało rozsypane na malusieńkie kawałki. 
Przejechałam opuszkami palców po jego spierzchniętych wargach. Łaknęłam jego pocałunku. Tak drobnego dowodu, że jest przy mnie. Bo każde spotkanie było jak sen na jawie. Jak spotkanie po latach. Ponowne zejście się po długim czasie oczekiwania. Jego obecność była doświadczaniem małego cudu. Cudu powstałego z myślą o mnie.
Każde jego spojrzenie utrzymywało mnie przy życiu odbierając jednocześnie kawałki naruszonej, zepsutej już duszy. Bałam się mu oddać w całości, zaufać, ale jednocześnie nie mogłam bez niego żyć. Tak słabo go znałam, ale to nie powstrzymało mnie od pokochania go. Bezgranicznie. Uzależnienia się od jego dotyku, od jego uśmiechu, od jego słów, od jego obecności. Miłość, której ciągle nie rozumiałam...
Jego delikatny pocałunek wybudził mnie z rozmyśleń.
- Będę musiała wyjechać - wyszeptałam patrząc na jego buty. On uniósł delikatnie mój podbródek do góry. Nie odezwał się, pozwolił mi mówić dalej. - Nie wiem na jak długo - dokończyłam. 
- Słucham? - Malik zmarszczył brwi kręcąc z niedowierzaniem głową. 
- Wyjeżdżam. Nie wiem na jak długo. Złapię jakąś dorywczą pracę w innym mieście... - przygryzłam z całej siły język. 
- O czym ty do cholery mówisz? - drapał się nerwowo po szyi zaciskając usta w cienką, poziomą kreskę.
- To... - wyszeptałam starając przywrócić do normy swój astmatyczny oddech. - To już koniec, Zayn - trzy słowa, które z tak ogromnym trudem przeszły przez moje gardło. Ale to tylko słowa, gorsza była myśl, że właśnie tracę... mojego Malika. 
Chciał zaprotestować, ale ja delikatnie pokręciłam głową prosząc, by tego nie robił.
- Ciii - otarłam drżącą ręką jego łzę wolno spływającą po policzku. - Mogę? - zapytałam z nadzieją, że będzie wiedział o co mi chodzi, że nie będę musiała się trudzić, by znowu cokolwiek z siebie wydusić. 
Zrozumiał. 
I wtedy, nasze usta złączyły się w ostatnim, najbardziej zobowiązującym pocałunku. Po chwili zapomniałam, które usta są moje. Po chwili zapomniałam, że jest ich dwoje. 
Pocałunek, obietnica, pasja, oddanie.  
- Pamiętasz, kiedy powiedziałem, że razem zawsze damy radę? - wyszeptał krztusząc się łzami i jednocześnie starając się upozorować uśmiech.
Pokiwałam głową. 
- Zawsze. Niezależnie co się stanie, ja zawsze będę cię kochał, rozumiesz? Do śmierci, a jeśli jest coś potem, to będę cię kochał nawet po śmierci. I tak jak pokochałem cię po raz pierwszy, tak będę codziennie od nowa się w tobie zakochiwał. I nie dam ci odejść. Nie dam po raz kolejny sobie ciebie oderbać, rozumiesz? - złapał mnie za barki. - Rozumiesz?! - potrząsał mną trzęsąc się z płaczu. Powoli osunął się na ławkę z wycieńczenia. A ja? No co ja mogłam zrobić? Musnęłam delikatnie jego ramię i jak kompletna, skończona kretynka, uciekłam. 
Nie odwróciłam się, nie wiem, czy biegł za mną, nie wiem, czy miał na tyle siły. 
Miłość, którą go obdarzyłam, nie pozwoliła mi przy nim zostać i ta sama miłość nie pozwoliła mi narażać go na współczucie. 


Było po dwudziestej. Tommy już spał, a ojciec chyba wyszedł z domu. Weszłam do swojego pokoju, chwyciłam za walizkę i zaczęłam się pakować. Wrzuciłam do niej pierwsze lepsze ciuchy i kosmetyki. Z regału zabrałam pieniądze, które zbierałam na ewentualne studia i wytargałam bagaż z dużego pomieszczenia. Każda rzecz leżała na swoim miejscu, wszystko było poukładane. 
Weszłam po cichu do pokoju Tommego. Spał. Uklęknęłam przy jego łóżku i przykryłam go kołderką, którą miał w zwyczaju w nocy skopywać. Głaskałam jego małą dłoń patrząc na różane policzki i atramentowe rzęsy. 
- Tak bardzo cię kocham, mały. Przepraszam, że muszę cię zostawić. Tatuś się tobą zaopiekuje - ucałowałam go w czoło. Byłam spokojna. Płacz umilkł i tylko co jakiś czas po policzku spływała pojedyncza, nieważna łza. 
Wyszłam z domu. Wysłałam tacie krótką wiadomość, że wyjeżdżam na jakiś czas i, że niebawem wrócę. Nie doczekałam się odpowiedzi. 
Trzymając małą walizkę, wsiadłam do pierwszego autobusu, jaki pojawił się na przystanku. Zatrzymałam się na którejś stacji z kolei, nie dbałam o to, na której. 
Znalazłam jakiś przydrożny motel. Zakwaterowałam się w pokoju numer siedemnaście.
W jednej chwili wszystko stało się obojętne. Tak nagle. Nieunikniony ucisk żołądka z minuty na minutę był przeze mnie coraz bardziej lekceważony. Zdążyłam już do niego przywyknąć. 
Usiadłam na łóżku, przetarłam palcem kurz z małej etażerki. 
Dwa tygodnie. Wystarczą tylko dwa tygodnie żeby przesądzić czyjeś życie, bo dokładnie dwa tygodnie temu poszłam na badania.  Kilka dni temu stwierdzono raka szyjki macicy. Coś, co według lekarzy było "niemożliwe w tym wieku", od tak, stało się możliwe. Chęć walki z chorobą wygasła. Błagam... Jakakolwiek chęć wygasła. Do wszystkiego. Zostałam sama z problemami na barkach. 
Kilka dni na to, żeby pogodzić się z prawdopodobnie nieuleczalną chorobą. Kilka dni na to, żeby pogodzić się ze śmiercią i kilka dni na to, żeby pogodzić się z utratą wszelkiej nadziei, bo nawet ona mnie opuściła. 
Bez planów. 
Bez przyszłości. 
Bez myśli. 
Bez wiary. 
Bez życia. 


"Nie łudźmy się, przyjacielu, ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemii nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszys­tkie nasze prag­nienia odejdą ra­zem z na­mi i nie zos­ta­nie po nich na­wet pus­te miej­sce. Na ziemi nie ma pus­tych miej­sc."


_____________________________________________________
Ku pamięci moim kochanym, dziadkowi i babci. Kocham Was z całego serca. Dziękuję, że nade mną czuwacie i tym opowiadaniem pozwalacie poruszać serca innych ludzi. 
Spoczywajcie w pokoju, Wasza kochająca wnuczka. 

29 komentarzy:

  1. Jeju kocham twoje opowiadanie ! Błagam tylko jej nie uśmiercaj ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. poryczałam się no. masz coś takiego w stylu pisania, że po prostu.. szok. nie wiem jak ty to robisz, ale mnie, twardą, doprowadziłaś do łez..

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu.....i co ja mogłabym Ci napisać :)
    Chyba najlepiej prawdę ?
    to sprawa wygląda tak : przeczytałam wszystkie rozdziały ale to co dzisiaj napisałaś to po prostu jest nie do opisania :)
    gdy to czytałam to miałam łzy w oczach :) i gdy o tym pomyśle to normalnie no nie wiem po prostu :)
    Dziękuję !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest przepiękny.
    To co napisałaś jest takie.. głębokie i poruszające.
    Mam nadzieję, że Daphne przeżyje. Ona musi żyć dla Malika i Tommego.!!
    czekam na next'a i gorąco pozdrawiam. ♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam sie, piękny rozdział. Zapraszam na imaginy o 1D
      http://myimaginewithonedirection.blogspot.com/

      Usuń
  5. RYCZĘ , normalnie RYCZĘ !!!
    Nie wiem nawet co napisać...
    Powiem tylko tyle PRZEPIĘKNY ROZDZIAŁ ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże... To co napisałaś jest poprostu piękne .
    Poryczałam się jak głupia. Kocham tego bloga, i Ciebie, za to, z jaką delikatnością i wyczuciem to opisujesz. Wszystko ze sobą współgra, tworzy jedną, wielką idealną całość. Nie jedna pisarka, która ma za sobą kilka wydanych książek mogłaby Ci co najmniej czyścić buty! Czekam na następny z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  7. No i się popłakałam, jak widzę nie tylko ja.
    Co do rozdziału, wyjątkowo piękny... tylko tyle jestem w stanie napisać
    Aha i mam nadzieję, że ten rozdział nie jest jednym z ostatnich bo na taki mi troszkę wygląda
    Pozdrawiam
    Zapraszam do siebie
    onestory-onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Moj boze.. rycze tu jak glupia. ten rozdzial ? wyjatkowy, niepowtarzalny. kazde slowo ktorego w nim uzylas pasowalo do kolejnego jak ulał. to gdy powiedziala malikowi ze to koniec. nie moglam w to uwierzyc i bylam pewna ze ja zatrzyma. nie wiem za bardzo co tu pisac bo poprostu brak slow do tego rozdzialu. przepiekny i chyba moj ulubiony dotychczas. brak slow naprawde. dziewczyno jestes rewelacyjna, niezastapiona. musisz chyba doprowadzac mnie czesciej do lez jak i ze szczescia jak i z zalu. dzieki Ci za rozdzial, dzieki Ci za opowiadanie, dzieki Ci Boze za Amelie ♥
    @LoveIrishNiall

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten rozdział jest wyjątkowo piękny słowa które użyłaś w doskonały sposób ukazują uczucia bohaterki:) Nie dziwie się ze ludzi piszą że się wzruszyli bo ja też uroniłam łezkę.A jak napisałaś że ten rozdział dedykujesz dziadkowi i babci to wspomnienia do mnie powróciły *___*

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam to ze łzami w oczach. Te wszystkie myśli i uczucia są piękne jak w prawdziwej książce. Czekam na następne

    OdpowiedzUsuń
  11. świetnie : ) Ryczałam i rycze ;(
    Bardzo ale to bradzo udany rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. błagam nie uśmiercaj jej !!!
    proszę !!!

    ona musi być z malik'iem ...
    to opowiadanie jest przepiękne !
    rozdział cudowny !!
    ty jesteś niesamowita !!!
    kocham twoje opowiadanie !!!
    z każdym rozdziałem wciągam się coraz bardziej :D !!
    mam nadzieję że się wszystko ułoży :) !

    @1Dusia

    OdpowiedzUsuń
  13. no właśnie ! nie zabijaj jej ! genialny rozdział, z resztą jak zwykle :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeny... Ja aż nwm, co napisać... Płakałam. To po pierwsze. Po drugie... To jest piękne. Smutne, ale piękne. Nie waż się jej zabijać.! ;D Weny życzę.!

    Całusy ;** ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział jest cudowny! po prostu płaczę. Piszesz wspaniale. Mam nadzieję że jej nie uśmiercisz..

    OdpowiedzUsuń
  16. Nigdy, ale to nigdy tak nie ryczałam czytając żadnego opowiadania... Kurcze jak ty to robisz??? Proszę, mam nadzieje że jeszcze nie kończysz tego opowiadania.
    Uwielbiam Cię a rozdział jak zwykle- albo nawet nie jak zwykle suuuuper :)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  17. świetny rozdział !!!
    NIE UŚMIERCAJ JEJ proszę :D

    OdpowiedzUsuń
  18. o boże !!!!! popłakałam się .... świetny rozdział ! bravo ! zapraszam do mnie http://forever-gotta-be-you.blogspot.com/ --> to początek

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudowne <33333 Prawie się popłakałam, wszystkie twoje rozdziały przeczytałam za jednym razem. Proszę nie uśmiercaj jej ;3333

    _Marysia_

    OdpowiedzUsuń
  20. płakałam... nic dodać nic ująć, po prostu cudownie <333 pisz dalej : **

    OdpowiedzUsuń
  21. płakać mi się chce !
    nie uśmiercaj jej !!! proszę !
    ona musi być z Zayn'em !!

    jesteś cudowna !!
    WENY !
    :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Płakać mi się chcę, kiedy to czytam...
    Jak zawsze świetnie <3

    OdpowiedzUsuń
  23. :O ... placze... jestes genialna <3

    OdpowiedzUsuń